Przegląd
wybuchów wulkanicznych,
krajowych
i zagranicznych
Marxizm w Ziemi Świętej
Widoczna
wyżej z lekka sprośna gęba należy do kard.
Reinharda Marxa. Zamieszczam jego konterfekt, aby czytelnik
"Bieżących" łatwiej
zdał sobie sprawę
z okoliczności wycieczki do Jerozolimy, jaką
ten przewodniczący Konferencji Episkopatu Niemiec przedsięwziął
w towarzystwie swojego protestanckiego odpowiednika, niejakiego
Heinricha Bedford-Strohma.
Na
miejscu, podczas zwiedzania Wzgórza Świątynnego i Ściany Płaczu,
zostali oni poproszeni o zdjęcie krzyży, "gdyż symbole
chrześcijaństwa mogłyby stanowić poważną prowokację,
zwłaszcza dla wyznawców Allaha".
I
co w odpowiedzi zrobili obaj książęta niemieckich kościołów,
nie tylko wypełniający
swoje kapłańskie
posłannictwo, ale również
z
niego żyjący, zgodnie z zaszeregowaniem? Czy strzepali
pył z sandałów i z wielkim krzykiem opuścili "święte"
miejsca, czy nadstawili gardła do poderżnięcia, czy dali się
ukamienować?...
Aber
nein, mein Herr, nichts Ähnliches - potulnie schowali krzyże i jakie
szczęście dla nas, a pech dla fotografów, że nie poproszono ich
o zrzucenie spodni!
Oto
słowa Ewangelii według św. Łukasza:
"Jezus powiedział do swoich uczniów:Niepodobna, żeby nie przyszły zgorszenia; lecz biada temu, przez którego przychodzą. Byłoby lepiej dla niego, gdyby kamień młyński zawieszono mu na szyi i wrzucono go w morze, niż żeby miał być powodem grzechu jednego z tych małych."
Do
Marxa trzeba byłoby podczepić dwa kamienie - tak bestia tłusta.
Dziurawa
jest niemiecka Arka
W
jednym tylko roku 2015 kościół katolicki w Niemczech utracił rekordową liczbę wiernych: 218 tys.
Skąd
wiadomo, że tyle? - Z urzędu podatkowego; kościoły są w
Niemczech utrzymywane z podatku kościelnego.
Das geht zu weit! (To juz idzie za daleko!) |
Czy
katolicy niemieccy, zamiast skakać do
wody, nie powinni raczej wyrzucić za
burtę Marxa et consortes?
Papież
u heretyków
"Franciszek w Lund u Lutra: dzień złowróżbny" (François
à Lund chez Luther : un jour funeste) - tak tytułuje swój
artykuł prof. Roberto de Mattei na francuskiej stronie Bractwa Św.
Piusa X.
Podpis
na fotografii wyjaśnia, że papież Franciszek właśnie
pozdrawia Antje Jackelen, szwedzką "biskupkę" luterańską.
Wyraz twarzy biskupki koresponduje prawdopodobnie z grymasem na
twarzy Franciszka.
Modernizm i herezja tak
ze sobą harmonizują,
że na pytanie, które
z nich jest papieżem, da się
poprawnie odpowiedzieć wyłącznie
dzięki białej
mycce na jego głowie.
Gay Pride Sztokholm 2013 - biskupka Eva Brunne z "żoną" |
Reportaż
ze do Szwecji zachwyciłby kościelnych
postępowców
jeszcze silniej, gdyby naprzeciw papieża wylazła biskupka
Sztokholmu, notoryczna lesbijka Eva Brunne.
Ostatnim
wyczynem tej niewiasty o urodzie samicy łosia, była oficjalna
propozycja, żeby w jej diecezji usunąć krzyże i zastąpić je
drogowskazami na Mekkę.
Tym
razem nie wytrzymali jej bracia w wierze, których grupę, w
przezabawnych religijnych strojach regionalnych, można ujrzeć poniżej:
Ostatnie
zdjęcie papieża Franciszka w Szwecji świadomie
umieszczam na końcu notatki, tak aby on sam mógł swobodnie zerknąć ku
górze, gdzie jest o nim więcej, acz ciągle za mało:
A
zębów
coraz mniej
Czy to początek buntu przeciwko papieżowi?-
niepokoi się w Obłudniku Powszechnym wypróbowany
modernista ks. Boniecki. Natychmiast jednak się uspokaja, bo
jakkolwiek dokument "Deklaracja
wierności niezmiennemu nauczaniu Kościoła o małżeństwie i
zawsze obowiązującej jego dyscyplinie" (podpisany
"przez trzech kardynałów, trzech konserwatywnych biskupów,
profesorów uniwersytetów,
przedstawicieli rodów panujących Europy, dwóch ambasadorów i
licznych duchownych") dowodzi, że papież
Franciszek lekce sobie waży tradycyjne
nauczanie Kościoła
w kwestiach małżeństwa i rodziny, to jednak "początkiem
schizmy czy formalnego buntu wobec papieża
nie jest".
Tymczasem
sytuacja jest dynamiczna, bo papież
Franciszek jest w ciągłym
ruchu i coraz bliżej celu,
zupełnie jak bohater tej historyjki:
Oto dentysta kończy ekstrakcję zęba, gdy zaniepokojony pacjent pakuje palec do ust i podnosi krzyk, że coś jest z zębami nie tak - brakuje dwóch zdrowych, podczas gdy ząb chory w szczęce siedzi. Spokojnie, spokojnie - odpowiada dentysta - właśnie się do niego zbliżam.
Ząb
po zębie i pusto w gębie - żartuje
red. Wkurzak.
A
mnie do śmiechu zupełnie
nie jest. Sytuacja jest tak poważna, że wymaga rewolty.
Ale
też kto miałby
się zbuntować?
Oni?
Dyplomacja
i blablamacja
Paul Richard Gallagher |
Gdyby
ktoś nie wiedział,
że w w Sekretariacie Stanu Stolicy
Apostolskiej istnieje stanowisko "sekretarza
ds. relacji z państwami", to od
tej chwili wie.
Szefem dyplomacji Watykanu jest
brytyjski biskup Paul Richard Gallagher
i jak widać na obrazku,
nie ma rzeczy, których
by nie wziął
w swoje ręce.
Nie
ma również
mieszkańca Ziemi, który
by nie wiedział, że człowiek jest
śmiertelny, podobnie jak nie ma posiadacza telewizora, który
uniknąłby
informacji, że
tę regułę
świeżo
potwierdził 82-letni Leonard
Cohen.
Jasne
jest, i to jasne jak światło
księżyca na białym
prześcieradle, że biskupowi
Gallagherowi wolno
przepadać
za znakomitym piosenkarzem Cohenem. Co jednak wolno dyplomacie tej
rangi - to zupełnie
inna sprawa.
Przeczytajmy,
jakie pytanie zadał i jakiej odpowiedzi sam sobie udzielił biskup
Gallagher
w "L'Osservatore Romano", w artykule "Nieokreślona melancholia":
Pytanie zabrzmiało: "Jakie miejsce zajmie w przyszłości w waszej pamięci moment, w którym Donald Trump został wybrany na prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki?",a odpowiedź odbrzmiała: "Ja, podobnie jak wiele milionów osób z mojego pokolenia i innych, zapamiętam, że do tego wyboru doszło, kiedy umarł Leonard Cohen".
Tak
się
składa, że
światem
rządzi System!
Bogaci są coraz bogatsi, a biedni coraz biedniejsi. Podstawowe
wolności są zagrożone, z wolnością
słowa na czele. Połączone
uszy Big Brothera są
dłuższe od równika. Żaden
paszport nie daje poczucia bezpieczeństwa. Żadne lotnisko ani
żadne miejsce publiczne nie gwarantuje
powrotu do domu w jednym kawałku.
Gnije Bliski Wschód i pół Afryki.
Rozkłada się cywilizacja Ludzi Białych i nie widać innej, zdolnej
ją zastąpić. Śmierdzi wojną
i nadzwyczajną głupotą w
stosunkach
międzynarodowych.
Niewiele
brakowało,
aby
prezydentem
największego
mocarstwa
została upiorna
Hilaria Clinton, wybrana przez amerykańskie żydostwo i podbechtane przez levicę kobiety.
I
oto jeszcze raz, i na
szczęście, potwierdziła
się
francuska
maksyma, że le
pire n’est jamais
certain,
czyli że
"najgorsze
nigdy nie jest na sto procent pewne".
Ostatecznie
na prezydenta Stanów Zjednoczonych wybrany został Donald Trump i
bez względu na to, czy zawiedzie on
swoich wyborców,
czy nie - to najgorsze odsunęło się i
widać
jak drga
w
tęczowych
i czerwonych
konwulsjach.
Nie
sposób
nie ujrzeć
w tym momencie, jak od
ekranu wprost się odkleja
i
obraża
nasze oczy prowokacyjna
odpowiedź biskupa Gallaghera,
niezadowolonego pośród
wielu niezadowolonych
w okolicach hotelu św.
Marty.
Watykan
słynął kiedyś z wysokiego poziomu dyplomacji.
Kiedyś,
dawno temu.
Żłób
o
żłobkach
Rada
Stanu we Francji uchwaliła decyzję, zgodnie z którą we
francuskich budynkach publicznych będzie można instalować szopki
bożonarodzeniowe, pod warunkiem jednak, że nie będą mogły mieć
charakteru stricte religijnego.
Kto
zna sytuację narodowościową i religijną we Francji, zrozumie, że
francuski Conseil d’Etat nie
miał innego wyjścia, jak sformułować zezwolenie
na żłobki
w formie dosyć
restrykcyjnej. Tak czy inaczej, żłobki w wielu miejscach się
pojawią
i niech potem postępowe
robactwo
się
wije, żeby w
sądzie
wykazać,
że
żłobek zamiast pławić się
w miejscowej tradycji, był aktem katolickiego prozelityzmu.
Normalnie
rzecz biorąc, władze francuskiego Kościoła, spętane wymuszonym
przez republikę konkordatem z
roku
1905, powinny co najmniej życzliwie zerkać na starania wielu merów, aby
symbole Francji, dawnej "pierworodnej córy Kościoła",
mogły przynajmniej w okresie Świąt Bożego Narodzenia subtelnie
przypominać społeczeństwu, że (więcej czy mniej świadomie)
dopuściło się zdrady chrześcijaństwa. A co najmniej - aby
mogły
obudzić
w ludziach odrobinę nostalgii za czystym sumieniem
i pięknem
wiary katolickiej.
Owszem
- normalnie
tak. Ale czy istnieje na
tym
świecie Kościół
narodowy, w którym by coś nie śmierdziało?
Oto,
jak podaje rządowa rozgłośnia France Info,
sprawujący swe funkcje w Prowansji proboszcz Louis-Marie Guitton
wydarł się publicznie, że Crèches de Noël dans des mairies : "Ce n'est pas du tout une revendication des croyants", czyli że
szopki bożonarodzeniowe w merostwach nie są w najmniejszym stopniu
roszczeniem wiernych.
Nie,
nie, to nie Sławomir
Sierakowski w czarnym
chałacie,
tylko oblicze
postępowego
proboszcza.
(Tu,
z lekka przytłoczona
Rokiem Miłosierdzia,
redakcja "Bieżących"
powstrzyma się
od komentarza,
a usta przepłucze
czymś
dobrym i na sposób
sobie właściwy.)
Gołego
przyodziać!
A
jeśli nie chce?
Jeszcze
trochę
i po niektórych
miejscach w
Paryżu
będzie
można
latać
w "nowych
szatach"
cesarza z baśni Andersena. Dziennik SUD OUEST zawiadamia, że "Se balader tout nu à Paris, ce sera bientôt possible", czyli
że
łażenie kompletnie
nago po Paryżu
będzie
wkrótce
możliwe.
Oczywiście,
nie wszędzie. Zastępca urodzonej
w Hiszpanii merowej
Paryża,
Anne Hidalgo, sodomita Bruno Julliard oświadczył w wywiadzie
telewizyjnym, że zarówno on, jak Anne Hidalgo, są za wytyczeniem w Paryżu terenu,
po którym będą mogli pętać się naturyści w stroju
organizacyjnym (streszczenie
wypowiedzi
moje - R.).
Miejscowi
ekolodzy mieli ochotę, aby golizna objęła całe centrum miasta,
ale wygląda na to władze ograniczą się na razie do jakiegoś
parku.
Czy
gówniarz w wózku
też jest goły,
redakcja "Bieżących" nie ma
pojęcia.
Podobnie,
jak nic redakcji nie wiadomo na temat pryszczy,
rozstępów
skóry, odcisków,
grzybic i czyraków na skórze
osobników kroczących
za wózkiem.
(Powyższy
obrazek formalnie ilustruje daną przez
SUD OUEST informację i został
tu zamieszczony wyłącznie jako taki.)
Postępowe
sporty dla dam w każdym wieku (6)
Bieg
kobiet na 800 m.
Co w tej gonitwie robią
mężczyźni, pozostaje tajemnicą władz sportowych.