Wiadomości nadlatują i odlatują, kiedy chcą, kiedy chcą, kiedy chcą...
Jak wiatr, to z południa, to z północy...

środa, 27 stycznia 2016

Bieżące (24)


Przegląd wybuchów wulkanicznych,
krajowych i zagranicznych


Dzień Islamu, Dzień Miłości

XVI Dzień Islamu w KK


Kolejny XVI festiwal miłości "KK-Islam" odbył się w kurii warszawsko-praskiej.

Uczestnicy sesji nie zaprosili muzułmanów z Arabii Saudyjskiej i Daeshu, reprezentujących islam współczesny, wracający do korzeni bez kompleksów
W tej sytuacji mówcy z każdej strony prześcigali się w uprzejmościach i robili wszystko, aby nie urazić prawdą strony przeciwnej. Czy w ramach "wspólnej agapy", która odbyła się w podziemiach katedry, podano kawę i ciasteczka, redakcja "Bieżących" nie wie i szukać informacji nie będzie.
Najważniejsze, że jeszcze raz się okazało (abp Henryk Hoser), że
  • mamy wspólne korzenie, że wszyscy jesteśmy synami Abrahama, a więc braćmi oraz że wyznawców obu religii łączy pragnienie pokoju, który jest źródłem dobrobytu społecznego, ekonomicznego i politycznego.
Z faktu, że nie zwrócono się o opinię do tych wszystkich, którym, po kolejnych Asyżach i 15 pierwszych Dniach Islamu, islamiści poderżnęli gardła, czynić zarzutu nie będziemy, bo i tak trudno byłoby im dyskutować ze strunami głosowymi oddzielonymi od płuc.

A na razie, alleluja i do przodu!



Być albo lepiej nie

Na szekspirowskie w formie pytanie "być weganinem lub gejem, albo nie", niemiecka dziennikarka Nadia Pantel, odpowiada "Być, ale nie w Warszawie i nie w roku 2016"
Do odpowiedzi doszło w "Sueddeutsche Zeitung", w artykule "Polski odlot" ("Polnischer Abgang").

Frau Pantel, upiera się Pani, że "to nie żart, to polityka obecnego rządu". Niech się Pani opamięta - przecież nie o żarty czy politykę chodzi - gra się rozgrywa o człowieczeństwo. W Polsce i poza Polską.


Ostatecznie, na idiotyczny weganizm można nie reagować; chyba że policjant zobaczy weganina, jak z gołym zadkiem w powietrzu wyżera trawnik. Wtedy, posługując się pałą, stróż prawa przerwie mu posiłek i zagwarantuje seks szybki, ekscytująco bolesny, ale z konieczności krótkotrwały i ściśle powierzchowny.




Pięta idzie do lasu

Stanisław Pięta uważa, że "Rosjan może odstraszyć wizja sprawnie działającej polskiej partyzantki". Apel w sprawie wysłania do lasu uzbrojonych Polaków poseł Pięta zamieścił w rozmowie z Superstacją i przy okazji ogłosił, że "Rosja jest państwem terrorystycznym".

W tej sytuacji przechodzę na nasłuch, bo za nic nie chciałbym przegapić odgłosów panicznej ewakuacji wojsk Putina ze wschodu Rosji. W szczególności zależy mi, proszę Pana posła, na chrzęście gąsienic wyrzutni rakietowych oraz tchórzliwym ryku samolotów myśliwskich, szturmowych, bombowych i transportowych, przez który to ryk prześwitywać będzie szelest dronów i okrzyki pilotów "job jego mać!".







Dodam jeszcze, że Polacy niedostatecznie wykrwawili się w kolejnych powstaniach i jeśli nie pan, Panie Pośle, to kto inny da nam nową szansę w tej dziedzinie!?

Owszem, w pańskim obozie politycznym są ludzie, którzy po tym, jak pomoc cioci Frani i cioci Ani okazała się podczas II wojny światowej nieskuteczna, teraz stawiają na ciocię Usię i ciocię Idę. Ale to, proszę posła, jest jeszcze mniej warte. Istnieje naturalnie rozwiązanie w postaci dobrych stosunków z potężną gospodarczo i politycznie Rosją, ale wiem, że obie ostatnie ciocie wolą nas widzieć i słyszeć, jak się szarpiemy na trzymanej przez nie smyczy. Można naturalnie myśleć, że p. Putin o niczym innym nie marzy, jak tylko żeby nas pożreć, ale jest to myślenie absurdalne, bo Putin zna historię Smoka Wawelskiego, który nażarł się baraniny z siarką i dostał od tego śmiertelnych niestrawności.

( Panie Pięta, bez najmniejszej intencji podśmiechujek z pańskiego nazwiska, mam jednak wrażenie, że robi Pan wszystko, żeby stać się piętą achillesową PiS, od którego tak wiele - niestety poza polityką zagraniczną - oczekuję. )



Nie bluźnij, pogańskie nasienie!

Straszliwego bluzga puścił przeciw Kościołowi Katolickiemu w Polsce niejaki Sławomir Sierakowski, posiadający skądinąd polskie obywatelstwo. Szczegółów dostarcza on sam w artykule "Gdzie, do diabła, jest Kościół?!"



Egzorcyzmów nie da się na Sierakowskim wykonać, bo jeśli nawet chrzczony, to nie wodą święconą. Siurakowski, pardon, Sierakowski nie chce darować Kościołowi, że ten zajmuje się sprawami wiary, życia, śmierci i moralności, podczas gdy powinien zająć się "uchodźcami z Islamu, utrzymaniem starego Trybunału Konstytucyjnego i walką z PiS".

Red. Wkurzak (który wpadł do redakcji napić się, ale kieliszka pejsachówki odmówił) uważa, że "Siurakowi należałoby spuścić (...)", które to rozwiązanie stanowczo odrzuciłem, zwłaszcza że co "spuścić" nie dosłyszałem.

Mam jeno nadzieję, że podobny zarzut jak Kościołowi, Sierakowski postawi Synagodze, która, po odzyskaniu licznych nieruchomości, ma z pewnością trochę pustostanów i mogłaby tam upchnąć niezłą ilość migrantów, rasy (jak kiedyś wolno było mówić) semickiej i o zainteresowaniach kulinarnych halal, bliskich kosherowi.

PS
Wysiliłem się, aby znaleźć w sieci jakieś zdjęcie, na którym Sierakowski miałby mniej durnowaty wygląd niż zazwyczaj. W końcu poddałem się i wziąłem pierwsze lepsze.



Jak Niemiec opluł świeżo wybraną dumę PO

Dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" ("FAZ"), pisząc o dziewiczo świeżym szefie PO, pozwolił sobie na określenia: "były egzekutor Tuska, człowiek trików i przebiegłości, a – w razie konieczności – okrucieństwa".



Fiu, fiu, po takiej akceptacji ze strony sponsora, na miejscu Schetyny wysłałbym swatów do Nowoczesnej. 
Zwłaszcza, że - jak to znakomicie ujął bloger Matka Kurka - "Grzegorz Schetyna został syndykiem masy upadłościowej PO".




Wieści z kaftana (5)

Redakcja "Bieżących" postanowiła wyrzucić z podręcznego kaftana Włodzimierza Cimoszewicza i zrobić miejsce dla Krystyny Jandy.
Każdemu wolno mieć poglądy polityczne, zwłaszcza że każdy głupieje na swój sposób. Nie podam tu listy osiągnięć artystycznych, organizacyjnych i biznesowych (teatr, kosmetyki) p. Jandy, bo nie mam na to wolnego tygodnia. Jeśli ją umieszczam na ciepłym miejscu po poprzednim lokatorze, to ze względu na jej agresywność, narastającą crescendo do granic chamstwa. Nie mam pojęcia, z jakiego środowiska Janda wyszła, ale mniej więcej wiem, w jakim środowisku się obraca. Mimo to myślę, że mogłaby zachować pozory w czasach, kiedy byle bydlę wyrzuca swoje treści wszystkimi otworami.



W bukiecie Krystyny Jandy przybywa kwiatków z dnia na dzień. Ostatnio wyróżnił się następujący "Jeżeli na Polskę ma wpływać klimakterium Krystyny Pawłowicz, to ja przepraszam".

Obejrzyjmy ten kwiatuszek z towarzyszącym mu asparagusem. Na pytanie Newsweeka o reakcję na "ten cały język o ludziach gorszego sortu, pomocnikach gestapo, in vitro, które jest dla krów?", dama Janda, która jest "polską artystką, a nie narodową", odpowiedziała (podkr. moje):
To podłość, staram się tego nie słuchać, bo tak się denerwuję, że mi serce skacze do gardła, a lekarz mówi, żebym uważała. Nie mogę słuchać tonu, dźwięku, barwy głosu, który towarzyszy tym oświadczeniom. Nie życzę sobie, żeby ktoś do mnie mówił takim tonem. Mam uczucie, że ludzie kulturalni milkną i idą w swoją stronę. Niestety. To coś, co nazywaliśmy kiedyś emigracją wewnętrzną, konieczność takiego reagowania na ewidentne chamstwo i pogardę władzy. Jestem z Ursusa. Pani Pawłowicz też, obie mamy na imię Krystyna, może nawet chodziłyśmy do jednej szkoły. Nie ośmieliłabym się jednak tak zachowywać. Przypuszczam, że ta kobieta ma klimakterium w ostrym stadium. I ja to znam: uderzenia gorąca, nieopanowane ruchy. Tylko ja na to biorę plastry. Jeżeli na Polskę ma wpływać klimakterium Krystyny Pawłowicz, to ja przepraszam. Niepotrzebnie się śmieję, właściwie wcale mnie to wszystko nie śmieszy, ja się zwyczajnie zaczynam bać. Sądzę, że trzeba o tym wszystkim myśleć i mówić w poważnym tonie. Nawet uważam, że to obowiązek.
Madame, pisze Pani, że zna "uderzenia gorąca, nieopanowane ruchy" i że bierze "plastry".
Słyszący to wyznanie red. Wkurzak wzruszył się i zauważył, że rzeczywiście, w Pani przypadku "upław czasu ma prawo robić swoje, zwłaszcza po latach siedzenia jak ślimak w państwowej skorupie".
 
Może ten "upław czasu" swoje prawa ma, ale byłbym zdania, że plastrów nakleja Pani za mało.


piątek, 22 stycznia 2016

Bieżące (23)



Przegląd wybuchów wulkanicznych,
krajowych i zagranicznych



Jedną ręką drapać!







Zidentyfikowanie stworzenia, które w czasie "polskiej" sesji Parlamentu Europejskiego robiło wszystko, aby mimiką i ruchami wszystkich członków przypominać rozwścieczoną małpę, nie było trudne. Tym niezadowolonym ze statusu homo sapiens osobnikiem był przywódca europejskich "demokratów i liberałow", Guy Verhofstadt.

W wywiadzie udzielonym dziennikarzowi Onetu Verhofstadt sprawia wrażenie spokojnego, ale przypuszczalnie tylko dlatego, że wywiad jest na siedząco. Wciąż jednak belgijski mąż stanu jedną ręką drapie się po lewym, europejskim pośladku, podczas gdy drugą ręką próbuje zneutralizować swędzenie prawego, na którym bezmyślnie umieścił sprawy polskie. Rezultat można zobaczyć na obrazku.















Czy drugi z gatunku naczelnych, to Juncker czy Schulz, tego redakcji "Bieżących" nie udało się ustalić.






 Taniej do kubła

Marisol Touraine
Jak podaje w swoim internetowym wydaniu Le Télégramme, francuska socjalistyczna minister zdrowia, Marisol Touraine, niewiasta o oczach z zaskoczenia molestowanej żaby, podała do wiadomości,  że od 1 kwietnia 2016 wszystkie kobiety, bez względu na sytuację materialną i wiek, otrzymają 100 procentowy zwrot za aborcję w całym jej przebiegu - od przedstawienia medykowi chęci, aż po wrzucenie resztek dziecka do kubła. Inaczej mówiąc, młode, średnie i stare amatorki (lub ofiary) śmiesznych ruchów bez konsekwencji, będą miały - kosztem już deficytowego systemu zdrowia - prawo do darmowych konsultacji, analiz i echografii oraz, naturalnie, do pełnej satysfakcji na fotelu. Wszystko, zgodnie z obietnicą wyborczą François Hollande. Co pokazuje, że czasami lepiej byłoby, gdyby wybrany prezio był kłamcą i obietnic nie dotrzymywał.
 

Na marginesie - jest mniej źle, niż redakcja "Bieżących" myślała - "tylko" 33 procent Francuzek poddało się w swoim życiu aborcji (średnio w wieku 27 lat).





No i niech tam - jeszcze jeden konterfekt ulubionej minister:






Ajajaj!

Z francuskiego Le Figaro możemy się dowiedzieć, że skaza na materiale nieskazitelnym jest możliwa. Oto tytuł artykułu, który powinien być przedrukowany przez Gazetę Wyborczą: "Izrael: agencje, podejrzane o oszustwa w związku w podróżami do Auschwitz" (Israël: des agences soupçonnées de fraude concernant des voyages à Auschwitz).





Izraelska policja aresztowała dziewięciu szefów biur podróży, którzy zawarli nieuczciwe porozumienie w kwestii wożenia licealistów do Auschwitz i innych obozów na terenie Polski. 
Afera musiała być imponująca, bo oprócz aresztowań, policja przeprowadziła rewizje w biurach i mieszkaniach dyrygentów oraz zamroziła ich konta w bankach.

Aj!



Jadwiga Staniszkis gada

Łazi, gada, gada, a nawet śpiewaŚpiewa w duecie ze Śpiewakiem, który nie rozumie i sam to, w "Faktach po Faktach", przyznaje:  "Nie rozumiem, po co jest ten konflikt konstytucyjny, on jest w ogóle niezrozumiały i nieopłacalny z punktu widzenia PiS i państwa"


W czwartek premier Szydło spotkała się z szefami klubów parlamentarnych w sprawie rozwiązania konfliktu wokół Trybunału Konstytucyjnego. 

Nie trzeba było długo czekać - Jadwiga Staniszkis oceniła, że bardzo dobrze, iż opozycja odrzuciła propozycję premier Szydło w sprawie Trybunału Konstytucyjnego.

Jej prawo.
Tak jak moim prawem jest marzyć, żeby ten babsztyl przestał dodawać sobie ważności, ilekroć natrafi na kamerę.



Rózia i Tomek, czyli pompowanie próżni

"Specjalnie nie gadam z ludźmi PiS, jest niedobra chemia" powiadomiła widzów TVP INFO Róża Maria Barbara Gräfin von Thun und Hohenstein, której redakcja "Bieżących" (gdyby to od niej zależało) powierzyłaby reprezentowanie Rzeczpospolitej wyłącznie na Zjeździe Starych Samochodów w Monako.

Róża Thun (Paweł Ulatowski)

Zawdzięczamy jej przy tym następujące wynurzenie:
PiS w Parlamencie Europejskim cały czas „pracuje nad ideologią”. Oni mają tematy, które nie tyczą się tego, do czego powstała UE; a powstała po to, żebyśmy mieli równe szanse, bezpieczeństwo energetyczne, żeby nas nie zabiły zmiany klimatyczne.
Przyjemnie jest usłyszeć z ust hrabiny T., że Unia Europejska nie zajmuje się głównie promocją metysażu, małżeństw dla wszystkich, gender studies, wynajmowania brzuchów kobiet, zapłodnienia in vitro i - ogólnie rzecz biorąc - wciąż jeszcze dymiącego pobojowiska po europejskiej cywilizacji chrześcijańskiej.


Na koniec, aby przyjemność była jeszcze większa, przypomnę, że Róża Thun jest autorką deklaracji, że "za Adamem Michnikiem skoczy w ogień".
I niechby miała okazję.



wtorek, 12 stycznia 2016

Bieżące (22)



Przegląd wybuchów wulkanicznych,
krajowych i zagranicznych


Nieludzkie Niemcy

(Kolonia) W pięć dni po Sylwestrze mogliśmy ujrzeć w TV, jak tysiąc uchodźców bezradnie szukało czułości i telefonów komórkowych u odpornych na uczucia Niemek. 
Lokalna policja okazała się jednak niezdolna do współczucia przekraczającego kilka dni i zabrała się za zamykanie podejrzanych. Środowiska LGBT są wstrząśnięte. Po pierwsze, żądanie od orientalnych przybyszów przedłużonej wstrzemięźliwości sentymentalnej jest nieludzkie, a po drugie - aresztowania dokonują się w oparciu o fałszywą interpretację ducha europejskiego. Wina migrantów polega w istocie na tym, że - w swoich próbach namacalnego zbliżenia z Europą - w podły sposób ignorowali oni mężczyzn, dopuszczając się posuniętego do maksimum seksizmu. Europejskie feministki zwracają z kolei uwagę na zainteresowanie tych złoczyńców wyłącznie kobietami poniżej trzydziestki, co było upokarzające dla pozostałych, o urodzie właściwej dla pokolenia Angeli Merkel.

Kto późno przychodzi, sam sobie szkodzi
Redakcja "Bieżących" podziela ból środowisk LGBT i przy okazji potępia idiotkę z obrazka, która przylazła na plac za późno, a więc nie wiadomo po co.
 
Na koniec, "Bieżące" pozwalają sobie zaprezentować pomysł, aby - za każdym razem, kiedy na jakimś większym niemieckich placu pojawi się grupa muzułmańskich poszukiwaczy doznań pozaplatonicznych - powodować w ich szeregach panikę przez skierowanie tam naszej gołej, światowo uznanej reżyserki w wieku kanonicznym. Tej, która od miesiąca najgłośniej wydziera się przeciwko wynikom ostatniego głosowania Polaków. Oczywiście, jeśli naziści raz jeszcze okażą się nieustępliwi w kwestii aryjskości, pomysł redakcji zostanie wrzucony do kosza, a kosz tam, gdzie się wyrzuca kosze.


Martin Schulz Truppen?

Transparent polskich kibiców "Protect your women not our democracy!" (Chrońcie swoje kobiety, a nie naszą demokrację!) stanowczo nie spodobał się stronie niemieckiej. Do braku akceptacji transparentu doszło w Berlinie, w Max-Schmeling-Halle, podczas turnieju siatkówki, a dokładnie w trakcie i po meczu Polska - Niemcy.
Najpierw ochrona, na czas meczu, zarekwirowała dzieło sztuki politycznej, a potem policja urządziła na kibiców zasadzkę i weszła w posiadanie transparentu, biorąc rewanż za los sztandaru krzyżackiego w bitwie pod Grunwaldem.






Szczegóły i wideo potyczki można znaleźć na stronie Naszego Dziennika.




Napnerguyver

Tytuł "Napnerguyver" jest zbitką pierwszych liter od "napięte nerwy Guy'a Verhofstadta". Po lewej stronie pochodzącego z Wyborczej obrazka widać nerwy, a po prawej - okładkę WPROST, która, według szefa brukselskich liberałów, "jest skandaliczna, podobnie jak słowa ministra sprawiedliwości, który porównał niemiecką krytykę polskiego rządu z nazistowskim nadzorem z czasów II wojny światowej".


Na okładce, obok samego Verhofstadta, widać resztę sztabu, tj. Angelę Merkel, Martina Schulza, Jean-Claude'a Junckera i komisarza Günthera Oettingera.
W niedawnych jeszcze mediach musowego przekazu do takiej prowokacji dojść by nie mogło. Dla odmiany żadnego protestu nie wywołałaby okładka ze sztabem w całkiem innych mundurkach - nad mapami pochylałby się Car Wszechrosji, Jego Imperatorskoje Wieliczestwo Władimir Władimirowicz Putin, a obok sterczałby wyprostowany Władimir Wolfowicz Żyrinowski, na głos obiecujący nam wtrącanie się w polskie sprawy, okupację kraju, a nawet jego zniszczenie z lądu, wody i powietrza. Okładka taka byłaby zgodna z ostrzeżeniami i proroctwami, wybiegającymi z ust naszych byłych ministrów spraw zagranicznych, artystów kinematografu i jąkających się redaktorów naczelnych. Tych samych, którzy jeszcze niedawno, zgodnie z mądrością etapu, lizali prezydentowi Putinowi dupę (co też ja mówię - rękę, rękę!), a teraz chwalą się, że nienawiść do Rosji wyssali z mlekiem ojca w czasach, kiedy Rosją rządziła żydokomuna, pardon, sitwa Józefa Wissarionowicza Stalina, a ich ojcowie - Polską.



To tylko kościół katolicki

(VALEURS ACTUELLES, 11 stycznia 2015)
Tytuł: "Fontainebleau : nikłe reakcje po pożarze i profanacji kościoła" (Fontainebleau : de faibles réactions après l’incendie et la profanation d’une église)

W niedzielę rano, 10 stycznia, kościół Saint-Louis de Fontainebleau został podpalony. I gdyby tylko podpalony. Z dymem poszedł ołtarz z XVI w., statua Matki Boskiej autorstwa Francharda z XIV w. i retabulum z XVI. Po posadzce zostały rozrzucone hostie. W trzech miejscach z dywanów i ławek zostały wzniesione łatwopalne stosy (tego samego dnia, w tym samym departamencie, w Veneux-les-Sablons, pożarowi uległ drugi kościół).



Dzisiaj, po kilku dniach, nie da się wykluczyć, że kościół został podpalony przez bezdomnego (źle mu się w parafii spało ?). Tak jak nie da się wykluczyć, że podpalaczem był gorliwy czytelnik Charlie Hebdo (patrz okładka zamieszczona w 21 numerze "Bieżących"), albo amator proroka Mahometa. Nie w tym chwilowo rzecz - otóż gdyby ktoś rzucił świński łeb przed drzwi meczetu albo jakieś wrogie graffiti zostało wymazane na murze synagogi - kamery nie dałyby przejść mieszkańcom, a politycy zapluwaliby się ze zgorszenia.
A tak - prawie cisza.

Nic mi też nie wiadomo na temat jakiejś reakcji ze strony episkopatu i Watykanu; dla odmiany kardynał Gianfranco Ravasi, przewodniczący Papieskiej Rady Kultury, podobnie jak dziennik Osservatore Romano, nie zapomniał wyrazić zachwytu dla Davida Bowie. Kardynał Ravasi popisał się nawet na Twitterze fragmentem piosenki Space Oddity z 1969 r., w której była mowa o boskiej miłości. 



Z życia Karoliny Lewickiej: mała przyjemność, a cieszy

Czas na przerywnik w naszym "przeglądzie wybuchów wulkanicznych, krajowych i zagranicznych".





Oto Karolina Lewicka złożyła wypowiedzenie i zrezygnowała z pracy w Telewizji Polskiej.

W "Bieżących (16)" napisałem, że "telewizyjna wiosna zaczęła się w listopadzie". A potem profetyzowałem i wprost się werbalnie roztańczyłem: "to dla mnie redaktor Lewicka popełniła zawodowe samobójstwo w formie wywiadu z wicepremierem i ministrem kultury, prof. Glińskim. W ciągu 16 minut wywiadu sama wydzierała się przez 50 % czasu i przerywała ministrowi średnio co 9 sekund. Bohaterski babsztyl! Chapeau, madame!"
Uff!
 
(Jeśli ktoś ma zapotrzebowanie na wysoko płatnego proroka, czekam na ofertę.)



Sierakowski recidivus


Kto chce, niech wypędzi dzieci na podwórko, zamknie i uszczelni akustycznie okna, przepłucze gardło jajkiem i przeczyta linkowany tekst. Redakcja "Bieżących" ograniczy się do obrazka.




Wieści z kaftana (4)

Raz jeszcze mam okazję zacytować Talleyranda, o pełnym nazwisku Charles-Maurice de Talleyrand-Périgord:
  • "W pogardzie trzeba być oszczędnym, tak wielka jest liczba potrzebujących" (Il faut être économe de son mépris, tellement est grand le nombre de nécessiteux).

Od pewnego czasu, podstarzały komuch, Włodzimierz Cimoszewicz, wprost biega za moim kaftanem. Tym razem nie mogę mu odmówić.

Według wychowanego w nieznanej mi stodole Cimoszewicza "Politycy PiS to durnie".
Mało tego, Cimoszewicz rozwija myśl i utrzymuje, że "politycy PiS to durnie, którzy prowadzą antypolską politykę", oraz że to nie Niemcy, tylko że to "posunięcia ministra Waszczykowskiego" prowadzą do konfliktu polsko-niemieckiego.

Cimoszewicz - jedyny, które stać na żyletki










Panie Cimoszewicz, młodzież czyta, a ona się jeszcze uczy. Na pewno zna pan to rosyjskie przysłowie "Каждый дурак по-своему с ума сходит" (przetłumaczę z myślą o młodych: Każdy dureń głupieje po swojemu). Parafrazując je, można też powiedzieć, że każdy były premier i były minister spraw zagranicznych kontynuuje służbę Polsce na swój sposób.
A Polak "z dziada pradziada" dopiero!



Wiadomości z lasu

Niech się uspokoi, kto nie wie, co będzie robił Tomasz Lis w lutym. Do redakcji "Bieżących" dotarła anonimowa wiadomość, że w podwarszawskich lasach Lis doskonali się w sztuce przetrwania. Do wiadomości doczepiona była ta oto fotografia:



Widać, że Lis na razie nie linieje i pracuje nad zastąpieniem grzechu głównego "pycha" przez cnotę ostrożności.

No i lis z nim! - jak podsumował wiadomość red. Jerzy Wkurzak, który wpadł do redakcji, żeby się czegoś napić.