Przegląd
wybuchów wulkanicznych,
krajowych
i zagranicznych
Dzień
Islamu, Dzień Miłości
XVI Dzień Islamu w KK |
Kolejny
XVI festiwal miłości "KK-Islam" odbył
się w kurii warszawsko-praskiej.
Uczestnicy
sesji nie zaprosili muzułmanów z Arabii
Saudyjskiej i Daeshu, reprezentujących islam współczesny, wracający do korzeni bez
kompleksów.
W tej sytuacji mówcy z każdej
strony prześcigali się w uprzejmościach i robili wszystko, aby nie
urazić prawdą strony przeciwnej. Czy w
ramach "wspólnej agapy", która odbyła się w podziemiach
katedry, podano kawę i ciasteczka,
redakcja "Bieżących" nie wie
i szukać informacji nie będzie.
Najważniejsze,
że jeszcze raz się okazało (abp Henryk Hoser), że
- mamy wspólne korzenie, że wszyscy jesteśmy synami Abrahama, a więc braćmi oraz że wyznawców obu religii łączy pragnienie pokoju, który jest źródłem dobrobytu społecznego, ekonomicznego i politycznego.
Z
faktu, że nie zwrócono się o opinię do tych wszystkich, którym, po kolejnych Asyżach i 15 pierwszych Dniach
Islamu, islamiści poderżnęli gardła, czynić zarzutu nie
będziemy, bo i tak trudno byłoby im dyskutować ze strunami głosowymi
oddzielonymi od płuc.
A na razie, alleluja
i do przodu!
Być
albo lepiej nie
Na
szekspirowskie w formie pytanie "być
weganinem lub gejem, albo nie", niemiecka dziennikarka Nadia
Pantel, odpowiada "Być,
ale nie w Warszawie i nie w roku 2016".
Do odpowiedzi doszło
w "Sueddeutsche Zeitung", w artykule "Polski odlot" ("Polnischer
Abgang").
Frau
Pantel, upiera się Pani,
że "to nie żart,
to polityka obecnego rządu". Niech się
Pani opamięta - przecież
nie o żarty czy politykę
chodzi - gra się rozgrywa o
człowieczeństwo.
W Polsce i poza Polską.
Ostatecznie,
na idiotyczny weganizm można nie reagować; chyba że policjant
zobaczy weganina, jak z gołym zadkiem w powietrzu wyżera trawnik.
Wtedy, posługując się
pałą, stróż prawa przerwie mu posiłek i zagwarantuje seks
szybki,
ekscytująco bolesny, ale z
konieczności krótkotrwały i ściśle powierzchowny.
Pięta
idzie do lasu
Stanisław Pięta uważa, że
"Rosjan
może odstraszyć wizja sprawnie działającej polskiej partyzantki".
Apel
w
sprawie wysłania
do lasu uzbrojonych Polaków poseł Pięta zamieścił w
rozmowie z Superstacją
i przy
okazji ogłosił,
że "Rosja jest państwem terrorystycznym".
W tej sytuacji przechodzę na nasłuch, bo za
nic nie chciałbym
przegapić
odgłosów
panicznej ewakuacji wojsk Putina ze wschodu Rosji. W szczególności
zależy mi, proszę Pana posła, na chrzęście gąsienic wyrzutni
rakietowych oraz
tchórzliwym
ryku samolotów myśliwskich, szturmowych, bombowych i
transportowych, przez który to
ryk
prześwitywać będzie szelest dronów i okrzyki pilotów "job
jego mać!".
Dodam
jeszcze, że Polacy niedostatecznie wykrwawili się w kolejnych
powstaniach i jeśli nie pan,
Panie
Pośle, to
kto inny
da
nam
nową
szansę w
tej dziedzinie!?
Owszem,
w pańskim obozie politycznym są ludzie, którzy po tym, jak pomoc
cioci Frani i cioci Ani okazała się podczas II wojny światowej
nieskuteczna, teraz stawiają na ciocię Usię i ciocię Idę. Ale to,
proszę posła, jest jeszcze mniej warte. Istnieje naturalnie rozwiązanie w
postaci dobrych stosunków z potężną
gospodarczo i politycznie Rosją, ale wiem, że obie ostatnie ciocie
wolą nas widzieć i słyszeć, jak się szarpiemy na trzymanej przez
nie smyczy. Można
naturalnie myśleć, że p. Putin o niczym innym nie marzy, jak tylko żeby nas pożreć, ale jest to myślenie absurdalne, bo Putin zna
historię Smoka Wawelskiego, który nażarł się baraniny z siarką
i dostał od tego śmiertelnych niestrawności.
(
Panie Pięta, bez
najmniejszej intencji podśmiechujek
z pańskiego nazwiska, mam jednak
wrażenie,
że robi Pan wszystko, żeby stać się piętą achillesową PiS, od
którego tak wiele - niestety
poza
polityką zagraniczną - oczekuję. )
Nie
bluźnij, pogańskie nasienie!
Straszliwego
bluzga puścił przeciw Kościołowi Katolickiemu w Polsce niejaki
Sławomir Sierakowski, posiadający skądinąd polskie obywatelstwo. Szczegółów
dostarcza on sam w artykule "Gdzie, do diabła, jest Kościół?!"
Red.
Wkurzak (który wpadł do redakcji napić się, ale kieliszka pejsachówki odmówił) uważa, że
"Siurakowi należałoby spuścić (...)", które to rozwiązanie stanowczo odrzuciłem, zwłaszcza że co "spuścić" nie
dosłyszałem.
Mam
jeno nadzieję, że podobny zarzut jak Kościołowi, Sierakowski
postawi Synagodze, która, po odzyskaniu licznych
nieruchomości, ma z pewnością trochę pustostanów i mogłaby tam
upchnąć niezłą ilość migrantów, rasy (jak kiedyś wolno było
mówić) semickiej i o zainteresowaniach kulinarnych halal,
bliskich kosherowi.
PS
Wysiliłem
się, aby znaleźć w sieci jakieś zdjęcie, na którym Sierakowski
miałby mniej durnowaty wygląd niż zazwyczaj. W końcu poddałem
się i wziąłem pierwsze lepsze.
Jak
Niemiec opluł świeżo wybraną dumę PO
Dziennik
"Frankfurter Allgemeine Zeitung" ("FAZ"), pisząc o dziewiczo świeżym szefie PO, pozwolił
sobie na określenia: "były egzekutor Tuska, człowiek trików
i przebiegłości, a – w razie konieczności – okrucieństwa".
Fiu,
fiu, po takiej akceptacji ze strony sponsora, na miejscu Schetyny
wysłałbym swatów do Nowoczesnej.
Zwłaszcza, że - jak to
znakomicie ujął bloger Matka Kurka -
"Grzegorz Schetyna został syndykiem masy upadłościowej
PO".
Wieści
z kaftana (5)
Redakcja
"Bieżących" postanowiła wyrzucić z podręcznego kaftana
Włodzimierza Cimoszewicza i zrobić miejsce dla Krystyny Jandy.
Każdemu
wolno mieć poglądy polityczne, zwłaszcza że każdy
głupieje na swój sposób. Nie
podam tu listy osiągnięć artystycznych, organizacyjnych i
biznesowych (teatr, kosmetyki) p. Jandy, bo nie mam na to wolnego tygodnia.
Jeśli ją umieszczam na ciepłym miejscu po poprzednim lokatorze, to
ze względu na jej agresywność, narastającą crescendo
do granic chamstwa. Nie mam pojęcia, z jakiego środowiska Janda
wyszła, ale mniej więcej wiem, w jakim środowisku się obraca.
Mimo to myślę, że mogłaby zachować pozory w czasach, kiedy byle bydlę
wyrzuca swoje treści
wszystkimi otworami.
W
bukiecie Krystyny
Jandy przybywa kwiatków z dnia na dzień. Ostatnio wyróżnił się
następujący "Jeżeli
na Polskę ma wpływać klimakterium Krystyny Pawłowicz, to ja
przepraszam".
Obejrzyjmy
ten kwiatuszek z towarzyszącym mu asparagusem. Na pytanie Newsweeka o reakcję na "ten
cały język o ludziach gorszego sortu, pomocnikach gestapo, in
vitro, które jest dla krów?", dama Janda, która jest "polską
artystką, a nie narodową",
odpowiedziała (podkr. moje):
To podłość, staram się tego nie słuchać, bo tak się denerwuję, że mi serce skacze do gardła, a lekarz mówi, żebym uważała. Nie mogę słuchać tonu, dźwięku, barwy głosu, który towarzyszy tym oświadczeniom. Nie życzę sobie, żeby ktoś do mnie mówił takim tonem. Mam uczucie, że ludzie kulturalni milkną i idą w swoją stronę. Niestety. To coś, co nazywaliśmy kiedyś emigracją wewnętrzną, konieczność takiego reagowania na ewidentne chamstwo i pogardę władzy. Jestem z Ursusa. Pani Pawłowicz też, obie mamy na imię Krystyna, może nawet chodziłyśmy do jednej szkoły. Nie ośmieliłabym się jednak tak zachowywać. Przypuszczam, że ta kobieta ma klimakterium w ostrym stadium. I ja to znam: uderzenia gorąca, nieopanowane ruchy. Tylko ja na to biorę plastry. Jeżeli na Polskę ma wpływać klimakterium Krystyny Pawłowicz, to ja przepraszam. Niepotrzebnie się śmieję, właściwie wcale mnie to wszystko nie śmieszy, ja się zwyczajnie zaczynam bać. Sądzę, że trzeba o tym wszystkim myśleć i mówić w poważnym tonie. Nawet uważam, że to obowiązek.
Madame,
pisze Pani, że
zna "uderzenia
gorąca, nieopanowane ruchy"
i że
bierze "plastry".
Słyszący
to wyznanie red. Wkurzak wzruszył się i zauważył, że rzeczywiście,
w Pani przypadku "upław czasu
ma prawo robić swoje, zwłaszcza po latach siedzenia jak ślimak w
państwowej skorupie".
Może
ten "upław czasu" swoje prawa ma, ale byłbym zdania, że
plastrów nakleja Pani za mało.
Znakomita ilustracja do rozdziału "Być albo lepiej nie", nadesłana przez KAJa (Jacka Kaipera) z Klubu Kolonialnego Papugi Orinoko:
OdpowiedzUsuńhttps://www.facebook.com/vegestop/photos/a.543595622415337.1073741828.542926855815547/910561635718732/?type=3