Wiadomości nadlatują i odlatują, kiedy chcą, kiedy chcą, kiedy chcą...
Jak wiatr, to z południa, to z północy...

środa, 27 stycznia 2016

Bieżące (24)


Przegląd wybuchów wulkanicznych,
krajowych i zagranicznych


Dzień Islamu, Dzień Miłości

XVI Dzień Islamu w KK


Kolejny XVI festiwal miłości "KK-Islam" odbył się w kurii warszawsko-praskiej.

Uczestnicy sesji nie zaprosili muzułmanów z Arabii Saudyjskiej i Daeshu, reprezentujących islam współczesny, wracający do korzeni bez kompleksów
W tej sytuacji mówcy z każdej strony prześcigali się w uprzejmościach i robili wszystko, aby nie urazić prawdą strony przeciwnej. Czy w ramach "wspólnej agapy", która odbyła się w podziemiach katedry, podano kawę i ciasteczka, redakcja "Bieżących" nie wie i szukać informacji nie będzie.
Najważniejsze, że jeszcze raz się okazało (abp Henryk Hoser), że
  • mamy wspólne korzenie, że wszyscy jesteśmy synami Abrahama, a więc braćmi oraz że wyznawców obu religii łączy pragnienie pokoju, który jest źródłem dobrobytu społecznego, ekonomicznego i politycznego.
Z faktu, że nie zwrócono się o opinię do tych wszystkich, którym, po kolejnych Asyżach i 15 pierwszych Dniach Islamu, islamiści poderżnęli gardła, czynić zarzutu nie będziemy, bo i tak trudno byłoby im dyskutować ze strunami głosowymi oddzielonymi od płuc.

A na razie, alleluja i do przodu!



Być albo lepiej nie

Na szekspirowskie w formie pytanie "być weganinem lub gejem, albo nie", niemiecka dziennikarka Nadia Pantel, odpowiada "Być, ale nie w Warszawie i nie w roku 2016"
Do odpowiedzi doszło w "Sueddeutsche Zeitung", w artykule "Polski odlot" ("Polnischer Abgang").

Frau Pantel, upiera się Pani, że "to nie żart, to polityka obecnego rządu". Niech się Pani opamięta - przecież nie o żarty czy politykę chodzi - gra się rozgrywa o człowieczeństwo. W Polsce i poza Polską.


Ostatecznie, na idiotyczny weganizm można nie reagować; chyba że policjant zobaczy weganina, jak z gołym zadkiem w powietrzu wyżera trawnik. Wtedy, posługując się pałą, stróż prawa przerwie mu posiłek i zagwarantuje seks szybki, ekscytująco bolesny, ale z konieczności krótkotrwały i ściśle powierzchowny.




Pięta idzie do lasu

Stanisław Pięta uważa, że "Rosjan może odstraszyć wizja sprawnie działającej polskiej partyzantki". Apel w sprawie wysłania do lasu uzbrojonych Polaków poseł Pięta zamieścił w rozmowie z Superstacją i przy okazji ogłosił, że "Rosja jest państwem terrorystycznym".

W tej sytuacji przechodzę na nasłuch, bo za nic nie chciałbym przegapić odgłosów panicznej ewakuacji wojsk Putina ze wschodu Rosji. W szczególności zależy mi, proszę Pana posła, na chrzęście gąsienic wyrzutni rakietowych oraz tchórzliwym ryku samolotów myśliwskich, szturmowych, bombowych i transportowych, przez który to ryk prześwitywać będzie szelest dronów i okrzyki pilotów "job jego mać!".







Dodam jeszcze, że Polacy niedostatecznie wykrwawili się w kolejnych powstaniach i jeśli nie pan, Panie Pośle, to kto inny da nam nową szansę w tej dziedzinie!?

Owszem, w pańskim obozie politycznym są ludzie, którzy po tym, jak pomoc cioci Frani i cioci Ani okazała się podczas II wojny światowej nieskuteczna, teraz stawiają na ciocię Usię i ciocię Idę. Ale to, proszę posła, jest jeszcze mniej warte. Istnieje naturalnie rozwiązanie w postaci dobrych stosunków z potężną gospodarczo i politycznie Rosją, ale wiem, że obie ostatnie ciocie wolą nas widzieć i słyszeć, jak się szarpiemy na trzymanej przez nie smyczy. Można naturalnie myśleć, że p. Putin o niczym innym nie marzy, jak tylko żeby nas pożreć, ale jest to myślenie absurdalne, bo Putin zna historię Smoka Wawelskiego, który nażarł się baraniny z siarką i dostał od tego śmiertelnych niestrawności.

( Panie Pięta, bez najmniejszej intencji podśmiechujek z pańskiego nazwiska, mam jednak wrażenie, że robi Pan wszystko, żeby stać się piętą achillesową PiS, od którego tak wiele - niestety poza polityką zagraniczną - oczekuję. )



Nie bluźnij, pogańskie nasienie!

Straszliwego bluzga puścił przeciw Kościołowi Katolickiemu w Polsce niejaki Sławomir Sierakowski, posiadający skądinąd polskie obywatelstwo. Szczegółów dostarcza on sam w artykule "Gdzie, do diabła, jest Kościół?!"



Egzorcyzmów nie da się na Sierakowskim wykonać, bo jeśli nawet chrzczony, to nie wodą święconą. Siurakowski, pardon, Sierakowski nie chce darować Kościołowi, że ten zajmuje się sprawami wiary, życia, śmierci i moralności, podczas gdy powinien zająć się "uchodźcami z Islamu, utrzymaniem starego Trybunału Konstytucyjnego i walką z PiS".

Red. Wkurzak (który wpadł do redakcji napić się, ale kieliszka pejsachówki odmówił) uważa, że "Siurakowi należałoby spuścić (...)", które to rozwiązanie stanowczo odrzuciłem, zwłaszcza że co "spuścić" nie dosłyszałem.

Mam jeno nadzieję, że podobny zarzut jak Kościołowi, Sierakowski postawi Synagodze, która, po odzyskaniu licznych nieruchomości, ma z pewnością trochę pustostanów i mogłaby tam upchnąć niezłą ilość migrantów, rasy (jak kiedyś wolno było mówić) semickiej i o zainteresowaniach kulinarnych halal, bliskich kosherowi.

PS
Wysiliłem się, aby znaleźć w sieci jakieś zdjęcie, na którym Sierakowski miałby mniej durnowaty wygląd niż zazwyczaj. W końcu poddałem się i wziąłem pierwsze lepsze.



Jak Niemiec opluł świeżo wybraną dumę PO

Dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" ("FAZ"), pisząc o dziewiczo świeżym szefie PO, pozwolił sobie na określenia: "były egzekutor Tuska, człowiek trików i przebiegłości, a – w razie konieczności – okrucieństwa".



Fiu, fiu, po takiej akceptacji ze strony sponsora, na miejscu Schetyny wysłałbym swatów do Nowoczesnej. 
Zwłaszcza, że - jak to znakomicie ujął bloger Matka Kurka - "Grzegorz Schetyna został syndykiem masy upadłościowej PO".




Wieści z kaftana (5)

Redakcja "Bieżących" postanowiła wyrzucić z podręcznego kaftana Włodzimierza Cimoszewicza i zrobić miejsce dla Krystyny Jandy.
Każdemu wolno mieć poglądy polityczne, zwłaszcza że każdy głupieje na swój sposób. Nie podam tu listy osiągnięć artystycznych, organizacyjnych i biznesowych (teatr, kosmetyki) p. Jandy, bo nie mam na to wolnego tygodnia. Jeśli ją umieszczam na ciepłym miejscu po poprzednim lokatorze, to ze względu na jej agresywność, narastającą crescendo do granic chamstwa. Nie mam pojęcia, z jakiego środowiska Janda wyszła, ale mniej więcej wiem, w jakim środowisku się obraca. Mimo to myślę, że mogłaby zachować pozory w czasach, kiedy byle bydlę wyrzuca swoje treści wszystkimi otworami.



W bukiecie Krystyny Jandy przybywa kwiatków z dnia na dzień. Ostatnio wyróżnił się następujący "Jeżeli na Polskę ma wpływać klimakterium Krystyny Pawłowicz, to ja przepraszam".

Obejrzyjmy ten kwiatuszek z towarzyszącym mu asparagusem. Na pytanie Newsweeka o reakcję na "ten cały język o ludziach gorszego sortu, pomocnikach gestapo, in vitro, które jest dla krów?", dama Janda, która jest "polską artystką, a nie narodową", odpowiedziała (podkr. moje):
To podłość, staram się tego nie słuchać, bo tak się denerwuję, że mi serce skacze do gardła, a lekarz mówi, żebym uważała. Nie mogę słuchać tonu, dźwięku, barwy głosu, który towarzyszy tym oświadczeniom. Nie życzę sobie, żeby ktoś do mnie mówił takim tonem. Mam uczucie, że ludzie kulturalni milkną i idą w swoją stronę. Niestety. To coś, co nazywaliśmy kiedyś emigracją wewnętrzną, konieczność takiego reagowania na ewidentne chamstwo i pogardę władzy. Jestem z Ursusa. Pani Pawłowicz też, obie mamy na imię Krystyna, może nawet chodziłyśmy do jednej szkoły. Nie ośmieliłabym się jednak tak zachowywać. Przypuszczam, że ta kobieta ma klimakterium w ostrym stadium. I ja to znam: uderzenia gorąca, nieopanowane ruchy. Tylko ja na to biorę plastry. Jeżeli na Polskę ma wpływać klimakterium Krystyny Pawłowicz, to ja przepraszam. Niepotrzebnie się śmieję, właściwie wcale mnie to wszystko nie śmieszy, ja się zwyczajnie zaczynam bać. Sądzę, że trzeba o tym wszystkim myśleć i mówić w poważnym tonie. Nawet uważam, że to obowiązek.
Madame, pisze Pani, że zna "uderzenia gorąca, nieopanowane ruchy" i że bierze "plastry".
Słyszący to wyznanie red. Wkurzak wzruszył się i zauważył, że rzeczywiście, w Pani przypadku "upław czasu ma prawo robić swoje, zwłaszcza po latach siedzenia jak ślimak w państwowej skorupie".
 
Może ten "upław czasu" swoje prawa ma, ale byłbym zdania, że plastrów nakleja Pani za mało.


1 komentarz:

  1. Znakomita ilustracja do rozdziału "Być albo lepiej nie", nadesłana przez KAJa (Jacka Kaipera) z Klubu Kolonialnego Papugi Orinoko:

    https://www.facebook.com/vegestop/photos/a.543595622415337.1073741828.542926855815547/910561635718732/?type=3

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.