Wiadomości nadlatują i odlatują, kiedy chcą, kiedy chcą, kiedy chcą...
Jak wiatr, to z południa, to z północy...

wtorek, 12 stycznia 2016

Bieżące (22)



Przegląd wybuchów wulkanicznych,
krajowych i zagranicznych


Nieludzkie Niemcy

(Kolonia) W pięć dni po Sylwestrze mogliśmy ujrzeć w TV, jak tysiąc uchodźców bezradnie szukało czułości i telefonów komórkowych u odpornych na uczucia Niemek. 
Lokalna policja okazała się jednak niezdolna do współczucia przekraczającego kilka dni i zabrała się za zamykanie podejrzanych. Środowiska LGBT są wstrząśnięte. Po pierwsze, żądanie od orientalnych przybyszów przedłużonej wstrzemięźliwości sentymentalnej jest nieludzkie, a po drugie - aresztowania dokonują się w oparciu o fałszywą interpretację ducha europejskiego. Wina migrantów polega w istocie na tym, że - w swoich próbach namacalnego zbliżenia z Europą - w podły sposób ignorowali oni mężczyzn, dopuszczając się posuniętego do maksimum seksizmu. Europejskie feministki zwracają z kolei uwagę na zainteresowanie tych złoczyńców wyłącznie kobietami poniżej trzydziestki, co było upokarzające dla pozostałych, o urodzie właściwej dla pokolenia Angeli Merkel.

Kto późno przychodzi, sam sobie szkodzi
Redakcja "Bieżących" podziela ból środowisk LGBT i przy okazji potępia idiotkę z obrazka, która przylazła na plac za późno, a więc nie wiadomo po co.
 
Na koniec, "Bieżące" pozwalają sobie zaprezentować pomysł, aby - za każdym razem, kiedy na jakimś większym niemieckich placu pojawi się grupa muzułmańskich poszukiwaczy doznań pozaplatonicznych - powodować w ich szeregach panikę przez skierowanie tam naszej gołej, światowo uznanej reżyserki w wieku kanonicznym. Tej, która od miesiąca najgłośniej wydziera się przeciwko wynikom ostatniego głosowania Polaków. Oczywiście, jeśli naziści raz jeszcze okażą się nieustępliwi w kwestii aryjskości, pomysł redakcji zostanie wrzucony do kosza, a kosz tam, gdzie się wyrzuca kosze.


Martin Schulz Truppen?

Transparent polskich kibiców "Protect your women not our democracy!" (Chrońcie swoje kobiety, a nie naszą demokrację!) stanowczo nie spodobał się stronie niemieckiej. Do braku akceptacji transparentu doszło w Berlinie, w Max-Schmeling-Halle, podczas turnieju siatkówki, a dokładnie w trakcie i po meczu Polska - Niemcy.
Najpierw ochrona, na czas meczu, zarekwirowała dzieło sztuki politycznej, a potem policja urządziła na kibiców zasadzkę i weszła w posiadanie transparentu, biorąc rewanż za los sztandaru krzyżackiego w bitwie pod Grunwaldem.






Szczegóły i wideo potyczki można znaleźć na stronie Naszego Dziennika.




Napnerguyver

Tytuł "Napnerguyver" jest zbitką pierwszych liter od "napięte nerwy Guy'a Verhofstadta". Po lewej stronie pochodzącego z Wyborczej obrazka widać nerwy, a po prawej - okładkę WPROST, która, według szefa brukselskich liberałów, "jest skandaliczna, podobnie jak słowa ministra sprawiedliwości, który porównał niemiecką krytykę polskiego rządu z nazistowskim nadzorem z czasów II wojny światowej".


Na okładce, obok samego Verhofstadta, widać resztę sztabu, tj. Angelę Merkel, Martina Schulza, Jean-Claude'a Junckera i komisarza Günthera Oettingera.
W niedawnych jeszcze mediach musowego przekazu do takiej prowokacji dojść by nie mogło. Dla odmiany żadnego protestu nie wywołałaby okładka ze sztabem w całkiem innych mundurkach - nad mapami pochylałby się Car Wszechrosji, Jego Imperatorskoje Wieliczestwo Władimir Władimirowicz Putin, a obok sterczałby wyprostowany Władimir Wolfowicz Żyrinowski, na głos obiecujący nam wtrącanie się w polskie sprawy, okupację kraju, a nawet jego zniszczenie z lądu, wody i powietrza. Okładka taka byłaby zgodna z ostrzeżeniami i proroctwami, wybiegającymi z ust naszych byłych ministrów spraw zagranicznych, artystów kinematografu i jąkających się redaktorów naczelnych. Tych samych, którzy jeszcze niedawno, zgodnie z mądrością etapu, lizali prezydentowi Putinowi dupę (co też ja mówię - rękę, rękę!), a teraz chwalą się, że nienawiść do Rosji wyssali z mlekiem ojca w czasach, kiedy Rosją rządziła żydokomuna, pardon, sitwa Józefa Wissarionowicza Stalina, a ich ojcowie - Polską.



To tylko kościół katolicki

(VALEURS ACTUELLES, 11 stycznia 2015)
Tytuł: "Fontainebleau : nikłe reakcje po pożarze i profanacji kościoła" (Fontainebleau : de faibles réactions après l’incendie et la profanation d’une église)

W niedzielę rano, 10 stycznia, kościół Saint-Louis de Fontainebleau został podpalony. I gdyby tylko podpalony. Z dymem poszedł ołtarz z XVI w., statua Matki Boskiej autorstwa Francharda z XIV w. i retabulum z XVI. Po posadzce zostały rozrzucone hostie. W trzech miejscach z dywanów i ławek zostały wzniesione łatwopalne stosy (tego samego dnia, w tym samym departamencie, w Veneux-les-Sablons, pożarowi uległ drugi kościół).



Dzisiaj, po kilku dniach, nie da się wykluczyć, że kościół został podpalony przez bezdomnego (źle mu się w parafii spało ?). Tak jak nie da się wykluczyć, że podpalaczem był gorliwy czytelnik Charlie Hebdo (patrz okładka zamieszczona w 21 numerze "Bieżących"), albo amator proroka Mahometa. Nie w tym chwilowo rzecz - otóż gdyby ktoś rzucił świński łeb przed drzwi meczetu albo jakieś wrogie graffiti zostało wymazane na murze synagogi - kamery nie dałyby przejść mieszkańcom, a politycy zapluwaliby się ze zgorszenia.
A tak - prawie cisza.

Nic mi też nie wiadomo na temat jakiejś reakcji ze strony episkopatu i Watykanu; dla odmiany kardynał Gianfranco Ravasi, przewodniczący Papieskiej Rady Kultury, podobnie jak dziennik Osservatore Romano, nie zapomniał wyrazić zachwytu dla Davida Bowie. Kardynał Ravasi popisał się nawet na Twitterze fragmentem piosenki Space Oddity z 1969 r., w której była mowa o boskiej miłości. 



Z życia Karoliny Lewickiej: mała przyjemność, a cieszy

Czas na przerywnik w naszym "przeglądzie wybuchów wulkanicznych, krajowych i zagranicznych".





Oto Karolina Lewicka złożyła wypowiedzenie i zrezygnowała z pracy w Telewizji Polskiej.

W "Bieżących (16)" napisałem, że "telewizyjna wiosna zaczęła się w listopadzie". A potem profetyzowałem i wprost się werbalnie roztańczyłem: "to dla mnie redaktor Lewicka popełniła zawodowe samobójstwo w formie wywiadu z wicepremierem i ministrem kultury, prof. Glińskim. W ciągu 16 minut wywiadu sama wydzierała się przez 50 % czasu i przerywała ministrowi średnio co 9 sekund. Bohaterski babsztyl! Chapeau, madame!"
Uff!
 
(Jeśli ktoś ma zapotrzebowanie na wysoko płatnego proroka, czekam na ofertę.)



Sierakowski recidivus


Kto chce, niech wypędzi dzieci na podwórko, zamknie i uszczelni akustycznie okna, przepłucze gardło jajkiem i przeczyta linkowany tekst. Redakcja "Bieżących" ograniczy się do obrazka.




Wieści z kaftana (4)

Raz jeszcze mam okazję zacytować Talleyranda, o pełnym nazwisku Charles-Maurice de Talleyrand-Périgord:
  • "W pogardzie trzeba być oszczędnym, tak wielka jest liczba potrzebujących" (Il faut être économe de son mépris, tellement est grand le nombre de nécessiteux).

Od pewnego czasu, podstarzały komuch, Włodzimierz Cimoszewicz, wprost biega za moim kaftanem. Tym razem nie mogę mu odmówić.

Według wychowanego w nieznanej mi stodole Cimoszewicza "Politycy PiS to durnie".
Mało tego, Cimoszewicz rozwija myśl i utrzymuje, że "politycy PiS to durnie, którzy prowadzą antypolską politykę", oraz że to nie Niemcy, tylko że to "posunięcia ministra Waszczykowskiego" prowadzą do konfliktu polsko-niemieckiego.

Cimoszewicz - jedyny, które stać na żyletki










Panie Cimoszewicz, młodzież czyta, a ona się jeszcze uczy. Na pewno zna pan to rosyjskie przysłowie "Каждый дурак по-своему с ума сходит" (przetłumaczę z myślą o młodych: Każdy dureń głupieje po swojemu). Parafrazując je, można też powiedzieć, że każdy były premier i były minister spraw zagranicznych kontynuuje służbę Polsce na swój sposób.
A Polak "z dziada pradziada" dopiero!



Wiadomości z lasu

Niech się uspokoi, kto nie wie, co będzie robił Tomasz Lis w lutym. Do redakcji "Bieżących" dotarła anonimowa wiadomość, że w podwarszawskich lasach Lis doskonali się w sztuce przetrwania. Do wiadomości doczepiona była ta oto fotografia:



Widać, że Lis na razie nie linieje i pracuje nad zastąpieniem grzechu głównego "pycha" przez cnotę ostrożności.

No i lis z nim! - jak podsumował wiadomość red. Jerzy Wkurzak, który wpadł do redakcji, żeby się czegoś napić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.