Wiadomości nadlatują i odlatują, kiedy chcą, kiedy chcą, kiedy chcą...
Jak wiatr, to z południa, to z północy...

sobota, 26 września 2015

Bieżące (8)



Winien halal czy obrzezanie?

Francuski dziennik internetowy leberry.fr podaje, że w Los Angeles, pod zarzutem agresji seksualnej, został zatrzymany saudyjski książę ("Etats-Unis: un prince saoudien arrêté à Los Angeles, soupçonné d'agression sexuelle")



Gdyby pustynny wojownik zadowolił się tym, czym wcześniej w Nowym Jorku zadowolił się  francuski socjalista żydowskiego pochodzenia, Dominique Strauss-Kahn, afera może by nie wybuchła. Ale książę Majed Abdulaziz, żeby odetchnąć świeżym powietrzem, musiał zapłacić kaucję w wysokości 300 tys. dolarów nie za recytację arabskiej poezji miłosnej, tylko - jak słychać - za to, że, oprócz jamy ustnej, ohydnie i do krwi potraktował resztę ofiary i dodatkowo zmotywował ją do ucieczki przez płot pogróżkami, mającymi za temat jej życie i integralność fizyczną.


Inną interesującą informację, pod tytułem "L'Arabie saoudite a décapité, en 2015, plus que les terroristes de l'Etat islamique", przyniósł przed chwilą (jest ranek 26 września 2015) dziennik Le Matin Algérie.

Oto okazuje się, że w 2015 r. Arabia Saudyjska oddzieliła od ciała więcej głów niż Państwo Islamskie. Na stronie Le Matin przedstawiona jest fotografia aparatury służącej do egzekucji. Redakcja radzi czytelnikowi obejrzeć to zdjęcie uważnie, ale z zamkniętymi oczami, tak to paskudne (zwłaszcza, jeśli zważyć, za jaki rodzaj przestępstw można się na krzesełku znaleźć).




Bp Zadarko: "Dziś Chrystus ma twarz uchodźcy"

Parę dni temu Katolicka Agencja Informacyjna poinformowała, że w kilku miastach Polski odbędzie się nabożeństwo ekumeniczne w intencji uchodźców
Modlitwie przewodniczyć mieli miejscowi biskupi, a ich modły miały mieć charakter, jak niżej:
"Polecimy też Bogu nasze siostry i naszych braci, którzy już dotarli lub przybędą do Europy. Będziemy prosić o Boże błogosławieństwo dla nich oraz o wyobraźnię miłosierdzia dla nas. W liturgii słowa wezmą udział także uchodźcy, dlatego nasze nabożeństwa będą znakiem solidarności nie tylko z ludźmi, którzy dopiero chcą wśród nas znaleźć schronienie, ale również z tymi, którzy są już pomiędzy nami".
Na temat modlitwy tak wypowiedział się bp Krzysztof Zadarko: "Pomoże nam ona dostrzec, że dziś Chrystus ma twarz uchodźcy".

Redakcja "Bieżących" spóźniła się o dwa dni ze ściągawką fotograficzną, ale podobno lepiej późno niż wcale. Na dwóch załączonych fotografiach twarz statystycznego uchodźcy widać w jej pełnym blasku. Czy jest to jednak twarz według pomysłu ks. biskupa?









Jaka szkoda, że biskup Zadarko nie urodził się wcześniej - być może, pod Poitiers, Karol Młot pokazałby muzułmanom, jak iść na Paryż, a Jan III Sobieski zaprosiłby mahometan do Wilanowa, wypytałby o dokładną liczbę dziewic przewidzianych w raju dla brodacza poległego w walce, a z grzeczności dałby się obrzezać.




Redakcja "Bieżących" sądzi, że zamiast wzywać imienia Pana Boga nadaremno, lepiej by zrobił bp Zadarko, gdyby "wielkim głosem" zawołał, że czas zabrać zabawki amerykańskim, izraelskim i europejskim specjalistom od permanentnej destabilizacji Bliskiego Wschodu i Afryki. Mogłoby się wtedy zdarzyć, że lokalna ludność polubiłaby ideę pozostania u siebie, gdzie jest ciepło, a daktyle są słodkie.

Do nikłej liczby komentarzy pod artykułem ekai.pl, próbował dołączyć swoją opinię Mosquito, inny przyjaciel redakcji. Jego tekst zawierał dwa zdania: ""Dziś Chrystus ma twarz uchodźcy" - świętoszkowate brednie. Było powiedziane "Miłujcie nieprzyjacioły wasze", ale nigdzie nie stoi, że trzeba z nimi iść do łóżka." oraz link do "Wystąpienia Jerzego Wkurzaka w sprawie uchodźców". Na komentarzu położył łapę rozmodlony zapewne moderator i tak już zostało.





Dixit Wojciech Sadurski 
(zwany Stefanem Niesiołowskim blogosfery)













Wojciech Sadurski, zatrudniony jako profesor w różnych miejscach Drogi Mlecznej, nie tylko był, ale i pozostanie mi totalnie obojętny. 
Był i pozostanie, ale co z "chwilą obecną"? 
Już wyjaśniam.

Oto trzykrotnie zadzwonił do redacji p. Jerzy Wkurzak, człowiek, którego należy albo w całości przemilczeć, albo w całości zacytować. Wybierzmy wierne cytowanie, bo prawda wszak swoje wymagania ma.

Za pierwszym razem, pan Jurek oświadczył, że Sadurski znowu na swoim blogu p...rdzieli.
Redakcja odpowiedziała, że, jak zwykle, ma to pod kością ogonową, i na wszelki wypadek dodała, "żeby się pan Jurek wyrażał, jeśli ma coś jeszcze do powiedzenia".

Za drugim razem, pan Jurek udowodnił, że zamierza "się wyrażać" i oświadczył, że mu się Sadurski śnił. To znaczy nie śnił figuratywnie, tylko go (Wkurzaka) strasznie przez sen swędziała... no ta... komórka jajowa. Drapał się pan Jurek, drapał, aż zapalił światło i zobaczył, jak mu po okolicach skacze coś podobnego do Sadurskiego. Wtedy pan Jurek się do reszty obudził i poprosił żonę, żeby go wyczesała gęstym grzebieniem na papier. Okazało się, że przeraził się niepotrzebnie, czyli że "sen mara, rozum wiara", czy jakoś tak.
- Po ch... on mi to opowiada? - zadała sobie pytanie redakcja (w myśli, żeby nie było zgorszenia).
- Bo sen był proroczy - odgadł pytanie Jurek Wkurzak i zacytował kilka kawałków z blogu Sadurskiego:
  • Gdy np. publicyści niepokorni sromają się, że tożsamość polska jest zagrożona przez przyjmowanie uchodźców, to zadaję sobie pytanie: czyja tożsamość? Bo ja np. z Piotrem Zarembą albo Łukaszem Warzechą albo Grzegorzem Braunem albo Tomaszem Terlikowskim nie mam nic wspólnego, może poza przynależnością gatunkową.
  • Kulturowo, intelektualnie i emocjonalnie, czuję dużo większą wspólnotę np. z moimi przyjaciółmi z Uniwersytetu Al Quds pod Ramallah na terytoriach okupowanych, gdzie bywałem nie raz i których śniada cera, trochę tylko ciemniejsza od niejednego pszenno-buraczanego znad Wisły, nie przeszkadzała mi w doszukiwaniu się wspólnych wartości i wiedzy.
  • Stanisław Michalkiewicz, Grzegorz Braun czy bracia Karnowscy są dla mnie o galaktykę dalej niż wielu znanych mi ludzi innej rasy, której nawet nie zauważam – nie życzę sobie więc deklaracji tożsamości, wliczającej mnie do tej samej kategorii, co ci pierwsi. W samej rzeczy, poczytałbym to sobie za osobista klęskę życiową, a także obrazę dla tej „polskości”, którą kocham, czyli polskości dzielnej, honorowej, szczodrej i otwartej, gdyby miała polskość stwarzać wspólny mianownik dla mnie i dla np. Warzechy. Gdy łysi kibole krzyczą „Polska dla Polaków” a Zaremba zagrzewa kampanię wyborczą Andrzeja Dudy słowami „Oddać Polskę Polakom”, to ja, bez względu na aktualne miejsce zamieszkania, z takiej polskości czym prędzej i bez żalu się wypisuję.

Na tym Jurek Wkurzak urwał, a redakcja zamyśliła się nad obietnicą "to ja, bez względu na aktualne miejsce zamieszkania, z takiej polskości czym prędzej i bez żalu się wypisuję". 
A potem redakcja ze smutkiem przypomniała sobie francuskie powiedzonko, że "les promesses n'engagent que ceux qui y croient" (co się wykłada, że obietnice zobowiązują tylko tych, co w nie wierzą).
A przecież raz jeszcze szkoda, że obiecujący tak lekko podchodzą do swoich obietnic.




Atak na pochwę

Światowo obcmokany brytyjski artysta, sir Anish Kapoor (tatuś Hindus, mamusia starozakonna), wystawił w ogrodach Pałacu w Wersalu dzieło, które sam ochrzcił zachęcającym Dirty corner. Paskudztwo natychmiast otrzymało kwalifikację Pochwa królowej (Vagin de la reine) i nikt we Francji, w mediach i na ulicy, inaczej je nie nazwie.


Podobnie jak Tęcza w Warszawie, przez czysty przypadek wywalona na światło dzienne przed Kościołem Najświętszego Zbawiciela, tak, przez równie czysty przypadek, 60 m zardzewiałej blachy, o nieukrywanej przez autora symbolice seksualnej, zostało zainstalowane w miejscu o wielkiej symbolice historycznej dla Francuzów.
 

Podobieństw z Tęczą jest więcej, bo wobec Pochwy królowej już po raz drugi czynnie objawiono niechęć. Oto ręka nieznanego gwałciciela nasmarowała wewnątrz i w okolicach pochwy komentarze, wśród których wyróżnia się następujący: "le deuxième VIOL de la Nation par l'activisme JUIF DÉVIANT" (to drugi GWAŁT na Narodzie (dokonany) przez ZBOCZONY ŻYDOWSKI aktywizm).  
Biała farba, rozmiar czcionki i czytelny charakter pisma nie pozwalają przejść obok bez lektury.

Przyjaciel i ekspert redakcji, Maurycy, uważa, że jeśli autor tekstu zostanie zidentyfikowany, to pójdzie siedzieć. Ale gdyby wysmarował na pochwie, że "to g... zostało tu zwiezione dla reklamy, w celu potrojenia ceny", to za ujawnienie jednej z podstawowych tajemnic światowego rynku sztuki współczesnej ucięto by mu łeb jak Ludwikowi XVI, a reszta, po zmieleniu, trafiłaby do konserw dla kotów.

1 komentarz:

  1. Przypadkowo, na francuskiej stronie Médias-Presse Info, odkryłem to wideo z polskimi napisami: https://youtu.be/t9yDf7uIDQo

    Warto zajrzeć i uświadomić sobie, jak wygląda życie mieszkańców greckiej wyspy Lesbos.
    Dedykuję świętoszkom z notatki "Bp Zadarko: Dziś Chrystus ma twarz uchodźcy".

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.