Wiadomości nadlatują i odlatują, kiedy chcą, kiedy chcą, kiedy chcą...
Jak wiatr, to z południa, to z północy...

środa, 9 grudnia 2015

Bieżące (17)


Przegląd wybuchów wulkanicznych,
krajowych i zagranicznych

 
Make PiS not war, gute Frau

Zadzwonił do redakcji p. Jerzy Wkurzak z wiadomością, że jakaś Gęsina Schwein grozi Polsce. Pofatygowałem się pod wskazany adres i stwierdziłem, że w istocie, nielogiczna Niemka z korzeniami, Gesine Schwan, "powiedziała w Berliner Zeitung, że zarówno rząd jak i społeczeństwo obywatelskie w Niemczech powinny krytykować rząd polski oraz wspierać siły opozycyjne wobec PiS. Dodała również, że jej zdaniem PiS sam rozłoży się na części."



 

Jeśli, proszę babsztyla, PiS ma się "sam rozłożyć na części", to po cholerę zwalczać? Nie wystarczy nalać sobie pejsachówki i poczekać?

Pechowa w wyborach, lewoskrętna 73-latka, ma paskudną skłonność do wpychania łap w polskie sprawy. Czy jednak rząd polski zdobędzie się na zaoferowanie jej zaszczytnego stanowiska persony non grata, nie potrafię powiedzieć.



Macierewicz domaga się bomby


 
Nie chodzi o sex-bombę, tylko o bombę atomową. Krzątanina wokół "zapewnienia Polsce dostępu do broni jądrowej" nasila się.
 
Jeśli nawet Amerykanie zgodzą się dać nam potrzymać u siebie tę bombę, to będzie ona na sznurku, którego końca z ręki nie wypuszczą. Niemcy taką bombę mają, ale, wobec braku zagrożenia, chcą się jej pozbyć. Tak się jednak składa, że co niepotrzebne Bundeswehrze, nam pasuje.

Rozmawiałem na ten temat z Maurycym, kiedy z drugiego planu dobiegł nas dialog międzywkurzakowy. Na anons starszego, że Macierewicz chce broni jądrowej, młodszy Wkurzak rezolutnie zapytał "po chuj?" (cytuję bez skreśleń, z uwagi na wagę naszej strategii obronnej). Starszego Wkurzaka musiało to pytanie zakłopotać, bo najpierw zamilkł, a potem jął coś niejasno tłumaczyć, że niektórym chodzi o eleganckie wyginięcie Polaków i zrobienie miejsca dla...
Dla kogo jednak Polacy mieliby zrobić miejsce, już nie dosłyszałem.

(Coś mi mówi, że to już było u Fredry: "Jeśli zechcesz mojej zguby, broń jądrową daj mi, luby".)



Papież Franciszek dixit: "Muzułmanie to bracia"

 

Papież Franciszek odwiedził w Afryce meczet i miał tam zakomunikować, że "ten, kto mówi, że wierzy w Boga, musi być też człowiekiem pokoju". Tymczasem wyznawcy Allaha codziennie dowodzą, że wcale nie musi. 
Całe szczęście, że papież nie podparł się klauzulą nieomylności, bo mielibyśmy problem. Przy okazji - na pytanie, czy muzułmanie to bracia czy przyjaciele, prawidłowa odpowiedź brzmi: bracia (bo przyjaciół się wybiera).

Chciałoby się Franciszkowi przyznać za wypowiedź 10 punktów, ale po tym, jak papież Jan Paweł II bez skutku nacałował się Koranu, dam tylko 4 punkty. Za dobre intencje.

Nie będzie chyba niegodziwością ze strony redakcji "Bieżących" dorzucić, że ponownie, w dniu 17 listopada, między Libią a Italią, siedemnastka muzułmanów wrzuciła do wody dwunastkę chrześcijan. Ze skutkiem śmiertelnym, potwierdzonym przez władze włoskie.
Jak to się stało, że nigeryjscy i ghańscy chrześcijanie dali się wyrzucić z pontonu islamskim bydlakom z Wybrzeża Kości Słoniowej, Mali i Senegalu, redakcja nie ma pojęcia,  zachowując wszakże nadzieję, że słabość ofiar nie wzięła się ze zbyt dosłownej lektury zdania "Miłujcie nieprzyjacioły wasze".

Wracając do wypowiedzi papieskiej:  cóż innego mógłby powiedzieć posoborowy papież, skoro już poszedł posiedzieć sobie w meczecie (czy zostawił buty przed wejściem, niech Czytelnik nie pyta, bo redakcja nie wie).

Po pysku dawać czy po pysku całować - pozostaje smutnym dylematem. Doświadczenie historyczne pokazuje, że bardziej skuteczne jest to pierwsze, oraz że jego zwolennicy, tj. Karol Młot i król Sobieski, faszystami nie byli.



Tyson Fury, czyli kto pedałem wojuje, ten od pedałów ginie

Tfu, tfu, tfu! 
Po trzykroć tfu!
Apage satanas!

Po tej introdukcji mogę mówić o Tysonie Fury, ściganym przez policję w Manchesterze za dwie zbrodnie, których przedawnienie nie wchodzi w rachubę. Co do ewentualnego aktu łaski, to charakter zbrodni był taki, że każdy prezydent prędzej da sobie uciąć obydwa (...), nim ułaskawi Fury'ego (co w Wielkiej Brytanii w grę zresztą nie wchodzi, bo Jej Królewska Mość nic do ucięcia nie ma).


Przejdźmy do szczegółów. Tyson Fury, aktualny mistrz świata wagi ciężkiej według wszystkich trzech cyrków, pardon, trzech organizacji WBA-IBF-WBO, nie tylko pozwolił sobie pokonać Włodzimierza Kliczko z korzeniami, to jeszcze w wywiadzie, udzielonym tygodnikowi Mail on Sunday, obraził dzisiejszą ludzkość w słowach:
Trzy rzeczy muszą jednocześnie wystąpić, aby nastąpił końca świata. Jedną z nich jest powszechna legalizacja homoseksualizmu, drugą jest aborcja, a trzecią pedofilia. Kto w latach '50 i '60 mógłby pomyśleć, że dwie pierwsze zostaną zalegalizowane!"

Fury idzie w zaparte i wyjaśnia, że oparł się na Biblii. Niewiele to pewnie pomoże bandycie, który już wcześniej dał się poznać Anglikom jako autor opinii, że kobieta powinna znajdować się albo w kuchni, albo na plecach.

Ponad 105 000 przedstawicieli "nowego człowieka" podpisało w Anglii petycję, żeby BBC wykreśliło Fury'ego z listy kandydatów do tytułu sportowca roku.



Jak to nazwać, pyta p. Małgorzata

Wieść głosi, że Platforma Obywatelska poskarży się na "działania PiS wokół Trybunału" na forum europejskim.
Szefowa kancelarii prezydenta RP, Małgorzata Sadurska, pyta, jak można to, co planuje Platforma, nazwać?
Redakcja "Bieżących" nie ma zamiaru owijać wełny w bawełnę:
Kurestwo!
Tak, Madame, należy to nazwać.



 


Owszem, jesteśmy dosyć bezpośredni, ale Pani uśmiech świadczyłby o uznaniu dla naszej bystrości.



Ile rozumu mieści się w jednym kilogramie Elizy Michalik?



Na tytułowe pytanie redakcja "Bieżących" odpowiedzieć nie potrafi. Eliza Michalik postanowiła być nowym dowodem na starą tezę, że ścisły związek między urodą i rozumem nie istnieje i nie tylko rozgłosiła, że PiS ma identyczny program jak NSDAP, ale jest gotowa złożyć w tej sprawie przysięgę. 

W ramach swojego delirium, celebrytka telewizyjna Michalik zeznała, że czytała kiedyś program NSDAP z 1936 r. i stąd wie.  Radiowy rozmówca musiał mieć niepewną minę, bo Madame Michalik zaparła się: "możecie mnie zabić, powiesić, ale i tak wam powiem". Interlokutor okazał się okrutnikiem, bo nie zabił i nie powiesił, tylko pozwolił babie kompromitować się do końca.

Podpisany pod notatką Slaw przytomnie zauważył, że gdyby Michalik rzeczywiście przeczytała tę książeczkę z 1936 r., to wiedziałaby, że jednym z najważniejszych przedsięwzięć przewidzianych przez NSDAP, była budowa autostrad, i musiałaby w takim razie zwrócić się do prokuratora, aby ten zainteresował się Platformą Obywatelską, której chciało się autostrad równie silnie jak Adolfowi.


Redakcja "Bieżących" nie wie, czy to szokujące spostrzeżenie do Elizy Michalik dotarło i jak jej organizm zareagował.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.