Przegląd
wybuchów wulkanicznych,
krajowych
i zagranicznych
Uwaga:
redakacja "Bieżących"
wprowadza odznaczenie NWCM (Nie Wie Co Mówi).
Nadanie
NWCM nie wyklucza umieszczenia kawalera medalu o w redakcyjnym
kaftanie, dybach czy żelaznej klatce.
Wojna
domowa - ledwo zapowiedziana, już śmierdzi trupem
Zapach
politycznego trupa wydał
z siebie osobnik, który wcześniej w
pojedynkę obalił
komunizm, a teraz, przed dziennikarzem włoskiej
La Repubblica,
ogłosił gotowość do pokierowania buntem wobec
władz własnego kraju. Po przedruku
przez niemiecką Die Welt,
szczegóły rebelii można znaleźć w
artykule Bürgerkrieg in Polen? "Ich wäre bereit, zu führen" ("Wojna domowa w Polsce? Byłbym
gotów ją
poprowadzić").
Prowadź
wodzu!
|
W
normalnych warunkach, po tej zapowiedzi Lech Wałęsa
powinien znaleźć się
pod kluczem, trafić przed komisję
psychiatryczną
i do końca dni swoich opalać się na ławeczce w
Tworkach, w cieniu dębu
z wyliczanki ząb, zupa, dąb.
Rozwiązanie
to umożliwiłoby
polskiemu sądownictwu
łagodne
potraktowanie Wielkiego
Elektryka,
bez angażowania Trybunału Stanu i
wydatków na stryczek.
W
oczekiwaniu na decyzję prokuratora,
"Bieżące" umieszczają
Lecha W. w żelaznej klatce i dekorują
go medalem NWCM.
Frank o Polsce, Gazeta Wyborcza o sobie
Czy
wypadałoby prosić
Hansa
Franka o opinię na temat bieżącej
polityki polskiego rządu? Oczywiście
nie, i to
nie tylko dlatego, że Hans Frank został powieszony w Norymberdze w
r. 1946
i na wywiad
jest jakby za późno.
Czy
wypada prosić
o to samo jego syna
Niklasa? Gazeta
Wyborcza pokazała, że
można.
Tonący
brzytwy się chwyta, koprofag gówna, a
Gazeta Wyborcza czegokolwiek.
W
rezultacie Niklas Frank wystawia świadectwo
sobie i tatusiowi
w słowach "Mój ojciec był tchórzem".
Frank syn i Frank ojciec |
Jak
Frank traktuje Franka pozostawmy Frankom, ale po jaką
cholerę wywiadowca GW, niejaki
Wieliński, najpierw pyta Franka "A jak ocenia pan to, co się
dzieje w Polsce?", a następnie
podkręca mu potencjometr wzmianką,
że "na Zachodzie obecną Polskę porównuje się czasami
do Niemiec z lat 30"?
Po
jaką cholerę? A oto odpowiedź, ustami samego Franka,
którego nie żenuje
fakt, że "nie czyta już całych tekstów o Polsce i wystarczają mu
nagłówki":
Codziennie z żoną czytamy, co się u was dzieje, i jesteśmy przerażeni. To, co robi wasz nowy rząd, jest niewyobrażalne. Czego oni chcą? Cofnąć Polskę? Zmusić ludzi, by się modlili do rządu? By zdusić w kraju wszelką dyskusję? (...)Polska zmierza w kierunku autokracji, ma stać się zamkniętym państwem katolickim. Pojawiają się też tchórze pokroju mojego ojca gotowi wiernie służyć reżimowi. (...)Wydaje mi się jednak, że aby powstrzymać ten rząd, na ulice muszą wyjść miliony.
Kto
mógłby lepiej podsumować działania Wyborczej niż mistrz
Michalkiewicz w swoim felietonie „Chamy”, „Żydy” i Frank:
Oto żydowska gazeta dla Polaków pod redakcją redaktora Adama Michnika przeprowadziła wywiad z synem hitlerowskiego kata narodu polskiego, Generalnego Gubernatora z czasów okupacji, Hansa Franka. Niklas Frank jest dziennikarzem „Sterna”, szalenie zaniepokojonym sytuacją w Polsce i jest stanowczo przekonany, że trzeba „powstrzymać ten rząd”, a w tym celu na ulicę muszą wyjść „miliony”. Tak za pośrednictwem żydowskiej gazety dla Polaków doradza potomek Hansa Franka. Najwyraźniej wie lepiej, czego Polakom potrzeba. (...)Jak widzimy, (GW) nie ma żadnych hamulców i w korcu maku wyszperała nawet Niklasa Franka, któremu też nie przyszło do głowy, by powstrzymać się przed udzielaniem Polakom rad, w jaki sposób powinni wysadzić w powietrze polski bądź co bądź rząd.
Maszerujcie, maszerujcie, piszcie, piszcie... |
Jeżeli czytelnik "Bieżących" widział już ten obrazek z uśmiechniętym min. Macierewiczem, to jestem pewien, że zerknie nań od nowa z przyjemnością.
Drobiazg
z ostatniej chwili:
Gazeta Wyborcza zanurzyła
się
jeszcze głębiej i opublikowała
list pewnej Joli Sacewicz,
lesbijki, działaczki
LGBTQ i wsio majstra w zakresie licznych dziedzin ścisłych
i nieścisłych. List sympatycznej pani Joli aż
wibruje czytelnikiem i unosi go wysoko, skąd
widać, co PiS
zrobi w razie ostatecznie negatywnej
opinii Komisji
Weneckiej:
"...usłyszymy, iż Komisja Wenecka jest zbiorem lewaków, z niemieckimi korzeniami, powiązanych z Tuskiem i Michnikiem. Dowiemy się też zapewne, że Komisja Wenecka reprezentuje obce interesy i żydowską finansjerę i jest tak naprawdę wenecką świnią odrywaną od koryta, która kwiczy, bo PiS pognał ją podatkiem od banków i hipermarketów."
Tekst
Joli Sacewicz - to czysta poezja polityczna i dusza
w człowieku aż
wyje, żeby
ujrzeć
oblicze autorki. "Bieżące"
poszukały
w sieci i zaoferują
więcej, bo aż
dwa samozachwycone oblicza.
Oto dwukwiat "małżeński" Jolanty Sacewicz. Widać, że jeden kwiat zakwitł na grubo przed drugim, ale który był pierwszy, tego nie powiem, bo nigdy nie pasłem "świń odrywanych od koryta, które kwiczą".
Za kim tęsknią Polacy i Robert Tyszkiewicz
Świnia
tym się różni
od człowieka, że
nie chrząka bez sensu. Pewien
poseł PO właśnie
dowiódł, że w
kwestii chrząkania nic go z
parzystokopytnym
ssakiem nie
łączy. Kto
lubi sprawdzać,
niech przeczyta: Robert Tyszkiewicz w "Rzeczpospolitej": Polacy tęsknią za Komorowskim.
"Wyborcy
głosowali na kogoś innego niż polityk, którym się okazał
Andrzej Duda" - zakomunikował Tyszkiewicz.
Coś
tu nie gra - mruknął na to red.
Maurycy i sprawdził: "w ubiegłorocznych
wyborach prezydent Duda uzyskał 51,55 proc. głosów, a
dzisiaj
"ufa mu 56 proc. Polaków".
Fakt,
że Robert Tyszkiewicz jest wiceprzewodniczącym Komisji Spraw
Zagranicznych, tak zaniepokoił red.
Wkurzaka, że trzeba było kilkakrotnie
wznosić toast
za rzeczoną
Komisję i
zapewniać go, że przed każdym posiedzeniem Robert
T. dostaje
papier i kredki, żeby nie
przeszkadzał.
Redakcja "Bieżących" postanowiła nie tylko odznaczyć posła Tyszkiewicza medalem NWCM, ale również sprawić mu przyjemność obrazkiem z czasów, kiedy jego ulubiony prezydent dreptał w dobrym towarzystwie po trawie tak bujnej i zielonej, że chciałoby się zamruczeć coś poetyckiego... ot, choćby to: charaszo w kraju radnom, pachniet sienom i gawnom...
Playboy to czy fałsz?
Kiedy
"Bieżące" otrzymały
zdjęcie
Henryki Krzywonos w charakterze świeżo
wybranej Miss KOD, nikt w redakcji nie
potraktował sprawy
poważnie. Chociaż, gwoli
prawdy, red. Wkurzak jął
półgłosem
domniemywać,
że w KOD wszystko jest możliwe i że kto wie, kto wie..., gdyby Krzywonos
zaprezentowała
się na
fotografii w kostiumie kąpielowym. Na
co red. Maurycy gwałtownie
westchnął i kazał sobie nalać.
Kiedy
zakąsiliśmy, przypomniałem towarzystwu dwie wiecowe wypowiedzi
emerytowanej tramwajarki
(składnia i
interpunkcja oryginalna):
- To my wywalczyliśmy wolność, którą nam jakiś kurdupel dziś chce zabrać.
- Pamiętacie, kiedy prosili nas tylko o parafkę? Lechu mówił: parafować możemy, kiedy indziej, teraz mamy zrobić to, to i to.
W
reakcji na powyższe błyski intelektu,
red. Maurycy niespodziewanie wrócił do tematu "Miss" i
oddał się
paru wahaniom o dużej amplitudzie: od ściany "kurwa, to jednak
możliwe" do ściany "nie, to niemożliwe".
Po krótkiej
wymianie cenzuralnych i niecenzuralnych słów
stanęło na tym, że nie zdziwi nas, jeśli wybory Miss KOD któregoś
dnia jednak się odbędą i że wygra je
Agnieszka Holland albo (co bardziej prawdopodobne) sam naczelnik
Kijowski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.