Przegląd
wybuchów wulkanicznych,
krajowych
i zagranicznych
Co
Aleksander Sołżenicyn powiedział
Filipowi de Villiers
Sensacją
wydawniczą we
Francji jest książka Filipa de
Villiers "Nadszedł moment, abym
powiedział, co widziałem"
(LE MOMENT EST VENU DE DIRE CE QUE J'AI VU).
Autorowi,
jako
wielkiej, może
ostatniej nadziei francuskiej
polityki, z pewnością
poświęcę
więcej miejsca w przyszłości,
ale natychmiastowego
przytoczenia wymaga
pewne zwierzenie
Sołżenicyna,
które
de Villiers usłyszał,
kiedy obaj
spotkali się
w Wandei.
Oto
profetyczne wyznanie zmarłego
w 2008 r. autora "Archipelagu Gułag", laureata Nagrody Nobla w dziedzinie literatury za rok 1970 (niech
również młodsi czytelnicy zdejmą słuchawki z uszu i przeczytają
uważnie):
"Dzisiejsi dysydenci, działający na wschodzie, znajdą się na zachodzie. [...] Wy, w Europie, znajdujecie się w stanie zaćmienia inteligencji. Będziecie cierpieli. Otchłań jest głęboka. Jesteście chorzy. Macie lęk przestrzeni. [...] System zachodni zmierza w kierunku stanu końcowego wyczerpania duchowego - suchych praw bez duszy, świeckiego, racjonalistycznego humanizmu, zniesienia życia duchowego... Wszystkie wasze elity utraciły wyczucie wyższych wartości. Zapomniały, że pierwszym spośród praw człowieka jest prawo do niezanieczyszczania swojej duszy głupstwami. "
Sołżenicyn
zakończył
swoje rozważanie
akcentem optymistycznym w stylu "przyjdą
jednak ludzie, którzy...", a Philippe de
Villiers (pisownia oryginalna) w swojej książce
dorzuca, już od siebie, tę
wizję:
"Kiedy upadnie Mur Maastricht, będziemy od nowa mogli we Francji pomyśleć o Francji, wrócić do korzeni, do ochrony, do spraw pochodzenia, do tego, kogo mamy w pierwszym rzędzie kochać. Będziemy mogli rozmawiać o Europie jako stowarzyszeniu krajów i odnalezieniu przez Francję swojej francuskości, bo też poczucie tożsamości i suwerenność są syjamskim rodzeństwem. Powrócimy wówczas do polityki w jej podstawowym sensie, to znaczy w sensie idei, które mogą poprowadzić świat."
Czy
uzasadnione jest pośpieszne
zajęcie się
w "Bieżących" rozważaniami
na temat stanu Zachodu, jego cywilizacji i przyszłości?
Ze
swojej strony odpowiadam: Jeśli nie
teraz, gdy wokół pali się,
a światem rządzą
głupcy i fałszywi
prorocy, to kiedy?
Nowe
bliskie
spotkanie trzeciego
stopnia, czyli
latał
wilk razy kilka
Według belgijskiego źródła © www.dedefensa.org - Euredit S.P.R.L., w
nocy z 1 na 2 października, w okolicach Latakii, doszło do
poważnego incydentu, starannie przemilczanego przez zachodnie media.
Od kilku miesięcy Izrael nabrał
zwyczaju bezkarnego gwałcenia syryjskiej przestrzeni powietrznej, aż,
tym razem, jego cztery ciężkie myśliwce wielozadaniowe F-15I,
zostały przechwycone przez sześć równie
ciężkich i równie
wielozadaniowych rosyjskich SU-30. Co więcej, Rosjanie zademonstrowali
postawę "agresywnie zniechęcającą"
(agressivement dissuasive).
Suchoj SU-30 SM, myśliwiec podziwiany przez wszystkich amerykańskich specjalistów |
Zaskoczone,
nieprzygotowane do walki z SU-30, izraelskie F-15I rzuciły
się do ucieczki i,
aby skrócić
sobie drogę, z wielką prędkością
pogwałciły przestrzeń powietrzną Libanu. Fakt ten, mający
miejsce o 23:13, został oficjalnie
potwierdzony przez stronę
libańską.
Całe
wydarzenie wprawiło w zdumienie
dowództwo izraelskiego lotnictwa wojskowego, które zdało sobie
sprawę, że gdyby doszło do walki, ich
lotnictwo posiadałoby o cztery myśliwce
mniej. Izrael
natychmiast ostrzelał Moskwę
protestami, ale je wyciszył, kiedy
strona rosyjska pozwoliła sobie na pytanie,
co samoloty izraelskie robiły w strefie powietrznej Syrii.
Według
dedefensa.org, Rosjanie dobrze znają
Izraelczyków i wiedzą, że liczą się oni wyłącznie z siłą. A
sam Izrael mógł
się z
kolei upewnić,
że w
aferze syryjskiej nie może liczyć ze strony Rosji na żadne
prezenty.
Danke
schön, unsere lieben Migranten!
Jak dobrze wie każdy współczesny, medialnie wykształcony
człowiek, nie ma lepszej pomocy niż
ta, którą
może zacząć
od siebie. Dzięki niemieckiemu tygodnikowi "Der Spiegel", możemy
solidnie podeprzeć podejrzenie własnego
chowu, że we wszystkich
dotkniętych "uchodźcami"
krajach, pomoc tzw. migrantom jest
znakomitym interesem.
We
Włoszech
szalone pieniądze
zarabia na migrantach mafia, ale dopiero w Niemczech powstał
prawdziwy "przemysł pomocowy".
(Wypada w tym momencie czytelnikowi przypomnieć,
że
to on, unijny baran, jest w gruncie rzeczy do goła strzyżony
i że będzie
produkował
bobków
coraz mniej i coraz gorszej jakości.)
Pora na szczegóły:
- Co tylko jest w sieciach hotelowych niechodliwe, staje się chodliwe, gdy tylko władze nazwą toto schroniskiem.
- Doskonale zarabiają firmy cateringowe, bo w naturze migranta jest, że musi jeść i pić.
- Tak jak migrant nie może żyć bez smartfona, tak smartfon nie pożyje bez operatora. Toteż operatorzy pchają się aż do pogięcia barierek;
- Zacierają rączęta producenci przenośnych latryn, łóżek polowych oraz wypożyczalnie namiotów.
- Ceny pofrunęły w górę. Przykład: "Berliński Urząd Zdrowia i Spraw Socjalnych płaci za pobyt uchodźców od 25 do 50 euro dziennie na osobę. Za dziewięcioosobową rodzinę, która cztery miesiące temu wprowadziła się do pani N. i zajmuje na trzecim piętrze powierzchnię 120 metrów kwadratowych, właścicielka kasuje każdego dnia co najmniej 225 euro, czyli prawie 7000 euro miesięcznie. Za tę sumę rodzina mogłaby teoretycznie zamieszkać w luksusowym penthausie przy berlińskim Gendarmenmarkt w samym centrum."
Dosyć?
Nie dosyć!
Cykl
"jakość-ilość-jakość-ilość-jakość-ilość-jakość...",
czyli "dajemy-przyjadą-
dajemy-przyjadą
dajemy-przyjadą
dajemy-przyjadą..."
skończy się dopiero, kiedy biednym ludziom Europy zabraknie pieniędzy i
nie będzie z kogo ściągać.
Chyba, że zdążą się wcześniej zdenerwować.
Schulz:
Narzucimy wszystkim imigrantów - i koniec!
Martin
Schulz, przewodniczący Parlamentu Europejskiego, powiedział, że
jeżeli niektóre kraje nie będą chciały przyjmować imigrantów,
to takie rozwiązanie trzeba "narzucić im siłą".
"W
pewnym momencie trzeba walczyć i trzeba powiedzieć: w razie
konieczności, także walką przeciwko innym, postawimy na swoim"-
bredził paskudny Martin.
Co
przeczytawszy, znany redakcji p. Jurek Wkurzak oświadczył:
- Słuchaj, Schulz, a mówię ci to w twoje słowiańskie oczęta, któregoś dnia będziesz sam emigrantem i będziesz szybko biegał. Mówisz "narzucimy wszystkim imigrantów - i koniec!". Co do imigrantów, to zobaczymy, ale końca mi nie narzucisz, bo swoim końcem rządzę sam, ty ohydo, która odbiera apetyt!"
Nie
wszystko z oświadczenia Jurka Wkurzaka zrozumiałem, ale za
przyszłość
Schulza pięciu euro bym nie dał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.