Przegląd
wybuchów wulkanicznych,
krajowych
i zagranicznych
Jak
pan każe, sługa nie musi!
Trzech
senatorów
z wyższego
szczebla oddało
się
ostatnio epistolografii politycznej i w liście
do pani premier RP jęło
skarżyć
się na skandal, polegający na tym, że w Polsce rządzą Polacy. W rezultacie "pojawia się zagrożenie" dla niezawisłości Trybunału Konstytucyjnego i niezależności mediów oraz
podważenie roli naszego kraju jako demokratycznego modelu w
regionie.
Beata
Szydło została przez
ten tercet
wezwana na dywanik z metką: "Respektowanie zasad OBWE i UE".
Oto
kilka informacji na temat amerykańskich mężów stanu:
- Demokrata Benjamin L. Cardin. Dziadzio nazywał się Kardoński i był
z Żydów rosyjskich.
- Republikanin John McCain. W grymasach i minach tylko Niesiołowski mógłby z nim
konkurować, a w "konserwatyzmie" - wyłącznie "Bibi"
Netanyahu. W 2013 zapewnił Rosjan, że on, McCain, jest "bardziej
prorosyjski niż niesprawiedliwie rządzący Rosjanami obecny reżim",
a później wsławił się wezwaniem Baracka Obamy do wysłania broni
Ukrainie.
-
Demokrata Richard (Dick) Durbin. Rzymski katolik: niegdyś przeciwny
aborcji, dzisiaj za.
Jakie jest źródło
i motyw tej ich interwencji?
- Prawdopodobnie kilka
milionów polskich głosów
w Stanach.
Ktoś, w imieniu Polonii,
sprowokował ich do wygłupu.
A kto pierwszy wywąchał
istnienie ich listu? - Tomasz Lis.
Kiedyś,
w pewnych "niezręcznych" towarzysko okolicznościach
mówiono: Kto pierwszy poczuł, ten
wytoczył.
|
Lis
wącha
|
A w międzyczasie ozwałsia
gołos policaja,
czyli odezwał się Andrzej Olechowski. Pomysłodawca Platformy Obywatelskiej
pouczył Beatę Szydło, że tego
typu ludziom jak John McCain nie mówi się "nie wtrącaj się".
Jeśli
John McCain wiedziałby, że Olechowski w ogóle istnieje, mógłby mu dać
odpowiedź w tonie, w jakim św. Piotr miał pouczyć malarza, który
go z pobożności malował na klęczkach: "Ty
mnie, Styka, maluj nie na kolanach,
tylko dobrze!".
Trzy
króle plus jeden
Niezależnie
od wizyty złożonej polskiemu sumieniu przez trzech
króli
(Cardin,
Durbin i
McCain), jeszcze inny, urodzony
w Stanach król
spróbował
grzebać w naszych sprawach.
Oto
niejaki Nils Muižnieks, wcześniejszy
dyrektor programowy Fundacji Sorosa na Łotwie,
a obecnie Komisarz od praw człowieka
w Radzie Europy, po wyprawie do Polski,
skrytykował
wszystko, co na co dzień krytykuje już pewien Kijowski Mateusz, czyli "zmiany
dotyczące TK, ustawę medialną i inwigilacyjną oraz planowane
zmniejszenie budżetu Rzecznika Praw Obywatelskich".
Redakcja
"Bieżących"
korzysta z okazji, żeby
mu wsunąć
pod język
następującą
ściągawkę:
To
jest dopiero bitwa!
Redaktor Wkurzak, który zajrzał do redakcji w
celu zwilżenia sobie gardła, najpierw oświadczył, "że
chciałby wiedzieć, która ze stron zostawi jaja na polu bitwy",
ale zaraz potem zadeklarował, "że
mu to w gruncie rzeczy wisi, ale że
nie powinno to zwisać ani
Muižnieksowi, ani pozostałym europejskim specjalistom od
wtrącania się w sprawy polskie i węgierskie".
Redaktor
Maurycy
dodał, "że te wszystkie makaki
powinny raczej wsadzić nosy w sprawy demokracji amerykańskiej, gdzie
jeśli w
wyścigu do
stołka
prezydenckiego
nie wyda się miliarda dolarów, to
można siąść i beczeć nad straconymi milionami".
Ze
swojej strony dorzuciłem, że szczególny
przypadek stanowi demokracja europejska, w której nie marnuje się
środków na wybory do władz, bo są one zwyczajnie
mianowane przez…
Tu
zawahałem się, a z tego wahania skorzystał red. Wkurzak i
uzupełnił "...przez chuj wie
kogo". (Przepraszam czytelnika,
wypsło mi się - powinienem był napisać "przez
ch… wie kogo". Co, między
nami mówiąc, na jedno wychodzi.)
Wiadomość dobra i jeszcze lepsza
Mniejsza
o szczegóły na temat samego orderu; ważniejsze jest, kto nadał.
A
nadał Aleksander Kwaśniewski, który w
1996 r. robił w Polsce za
prezydenta.
Czas
przejść od dobrej wiadomości do wiadomości jeszcze lepszej.
Oto
w formie listu otwartego rozdarło
się grono sław polskiej nauki. Okazuje się, że nie
tylko "prof.
Gross na ten order zasłużył", ale
że ściągnięcie mu z klapy tego orderu byłoby, ni mniej, ni
więcej, tylko:
… sygnałem
zagrożenia wolności badań naukowych i politycznego reglamentowania
wolności słowa. Gest taki wystawiałby niedobre świadectwo
polityce historycznej prowadzonej przez aktualny rząd i
kompromitował Polskę nie tylko w naszych własnych oczach, ale i w
oczach opinii międzynarodowej.
Kto
podpisał, wie cała Polska.
Ale kto jest kto, cała Polska wie już mniej:
Pozycję
nr 1 okupuje Agata Bielik-Robson
(prof. dr hab., Instytut Filozofii i Socjologii PAN - Wydział
Teologii Uniwersytetu w Nottingham, Wielka Brytania).
Konterfekt
prof. Bielik-Robson wybrał osobiście red. Wkurzak, a ja, red.
naczelny, jestem pewien, że wybrał go ze względu na widoczne kwalifikacje naukowe.
Dzięki Wikipedii możemy się dowiedzieć, że Agata Bielik-Robson
jest w Nottingham profesorem Studiów Żydowskich. Co do Jana Tomasza
Grossa, to też wypada sobie uświadomić, że jako socjolog jest
historykiem nie w jakiejś Odessie, tylko na Uniwersytecie Princeton.
W
stosunku do kolejnego na liście Michała Bilewicza, Wikipedia wydaje
się spóźniona o co najmniej jedną nominację - otóż, wbrew
notatce na liście sygnatariuszy listu, Bilewicz za profesora nie biega (w Wikipedii o
tym ani mru, mru). Stoi tam natomiast, że Bilewicz gdzie może, tam ściga antysemityzm platoniczny i fizyczny, że
był redaktorem organów prasowych "Jidełe" i "Słowo
Żydowskie" oraz jeszcze wiele rzeczy w tym gatunku.
Prof.
Barbarą Engelking zajmować się nie będziemy, bo nie tylko pobiera
ona pensję w Centrum Badań nad Zagładą Żydów w Instytucie Filozofii
i Socjologii PAN, ale w dodatku była żoną Michała Boni.
O
prof. Michale Głowińskim wspomnimy tylko, że "jest jednym z
dzieci uratowanych z warszawskiego getta przez Irenę Sendlerową",
że jest zorientowany homoseksualnie, oraz że jest członkiem w co
najmniej dwóch akademiach (Wikipedia)
Zatrudniony
w Ottawie "prof. tytularny" Jan Grabowski interesuje się przede wszystkim "Rolą policji granatowej w wymordowaniu polskich Żydów,
mikrohistorią Zagłady, kwestią ratowania Żydów,
niemieckim i polskim systemem sądowniczym na terenach okupowanej
Polski oraz stosunkami polsko-żydowskimi w okupowanej Warszawie".
Co
do reszty osób podpisanych pod listem, to, po wstępnym rozpoznaniu,
redakcja "Bieżących" poczuła się znudzona
jednostajnością ich charakterystyk i postanowiła ograniczyć się
do wyrażenia zdumienia, że nie podsunięto tego listu do podpisu Janowi
Hartmanowi, też profesorowi (chyba, że przeczytał protest i
schował długopis).
Wieści
z kaftana (6)
Były senator, Kazimierz Kutz, dawniej Kuc:
"Na
naszych oczach toczy się walka siermiężnego, starego, ponurego i
smutnego nacjonalizmu jagiellońskiego z tą małą grupą
oświeconych liberałów, inteligentów polskich (…)
Mam
dziką przyjemność patrzeć na ten spektakl, bo ja to przecież
wszystko znam z drugiej strony. Już nie muszę być w to utaplany,
ale patrzę na to z zafascynowaniem, bo Polska jest fascynująca jako
praojczyzna głupoty."
A
my Kazia Kutza za brzydko starzejący się łeb i do kaftana (bez
komentarza, bo już sam siebie skomentował).