Wiadomości nadlatują i odlatują, kiedy chcą, kiedy chcą, kiedy chcą...
Jak wiatr, to z południa, to z północy...

poniedziałek, 15 lutego 2016

Bieżące (27)

 

Przegląd wybuchów wulkanicznych,
krajowych i zagranicznych




Jak pan każe, sługa nie musi!

Trzech senatorów z wyższego szczebla oddało się ostatnio epistolografii politycznej i w liście do pani premier RP jęło skarżyć się na skandal, polegający na tym, że w Polsce rządzą Polacy. W rezultacie "pojawia się zagrożenie" dla niezawisłości Trybunału Konstytucyjnego i niezależności mediów oraz podważenie roli naszego kraju jako demokratycznego modelu w regionie. 
 
Beata Szydło została przez ten tercet wezwana na dywanik z metką: "Respektowanie zasad OBWE i UE".


Oto kilka informacji na temat amerykańskich mężów stanu: 
  • Demokrata Benjamin L. Cardin. Dziadzio nazywał się Kardoński i był z Żydów rosyjskich.
  • Republikanin John McCain. W grymasach i minach tylko Niesiołowski mógłby z nim konkurować, a w "konserwatyzmie" - wyłącznie "Bibi" Netanyahu. W 2013 zapewnił Rosjan, że on, McCain, jest "bardziej prorosyjski niż niesprawiedliwie rządzący Rosjanami obecny reżim", a później wsławił się wezwaniem Baracka Obamy do wysłania broni Ukrainie.
  • Demokrata Richard (Dick) Durbin. Rzymski katolik: niegdyś przeciwny aborcji, dzisiaj za.
Jakie jest źródło i motyw tej ich interwencji? 
- Prawdopodobnie kilka milionów polskich głosów w Stanach. 

Ktoś, w imieniu Polonii, sprowokował ich do wygłupu. 
A kto pierwszy wywąchał istnienie ich listu? - Tomasz Lis.
Kiedyś, w pewnych "niezręcznych" towarzysko okolicznościach mówiono: Kto pierwszy poczuł, ten wytoczył. 
Lis wącha

 


A w międzyczasie ozwałsia gołos policaja, czyli odezwał się Andrzej Olechowski. Pomysłodawca Platformy Obywatelskiej pouczył Beatę Szydło, że tego typu ludziom jak John McCain nie mówi się "nie wtrącaj się". 
 
Jeśli John McCain wiedziałby, że Olechowski w ogóle istnieje, mógłby mu dać odpowiedź w tonie, w jakim św. Piotr miał pouczyć malarza, który go z pobożności malował na klęczkach: "Ty mnie, Styka, maluj nie na kolanach, tylko dobrze!".



Trzy króle plus jeden

Niezależnie od wizyty złożonej polskiemu sumieniu przez trzech króli (Cardin, Durbin i McCain), jeszcze inny, urodzony w Stanach król spróbował grzebać w naszych sprawach.



 

Oto niejaki Nils Muižnieks, wcześniejszy dyrektor programowy Fundacji Sorosa na Łotwie, a obecnie Komisarz od praw człowieka w Radzie Europy, po wyprawie do Polski,
skrytykował wszystko, co na co dzień krytykuje już pewien Kijowski Mateusz, czyli "zmiany dotyczące TK, ustawę medialną i inwigilacyjną oraz planowane zmniejszenie budżetu Rzecznika Praw Obywatelskich".

Redakcja "Bieżących" korzysta z okazji, żeby mu wsunąć pod język następującą ściągawkę:
Sąd Najwyższy USA - bitwa między Obamą a Republikanami w sprawie sukcesji po zmarłym sędzi Antoninie Scalia  (Le Point: "Cour suprême : bataille entre Obama et les républicains autour de la succession d'un juge").

To jest dopiero bitwa!
Redaktor Wkurzak, który zajrzał do redakcji w celu zwilżenia sobie gardła, najpierw oświadczył, "że chciałby wiedzieć, która ze stron zostawi jaja na polu bitwy", ale zaraz potem zadeklarował, "że mu to w gruncie rzeczy wisi, ale że nie powinno to zwisać ani Muižnieksowi, ani pozostałym europejskim specjalistom od wtrącania się w sprawy polskie i węgierskie".

Redaktor Maurycy dodał, "że te wszystkie makaki powinny raczej wsadzić nosy w sprawy demokracji amerykańskiej, gdzie jeśli w wyścigu do stołka prezydenckiego nie wyda się miliarda dolarów, to można siąść i beczeć nad straconymi milionami".

Ze swojej strony dorzuciłem, że szczególny przypadek stanowi demokracja europejska, w której nie marnuje się środków na wybory do władz, bo są one zwyczajnie mianowane przez…
Tu zawahałem się, a z tego wahania skorzystał red. Wkurzak i uzupełnił "...przez chuj wie kogo". (Przepraszam czytelnika, wypsło mi się - powinienem był napisać "przez ch… wie kogo". Co, między nami mówiąc, na jedno wychodzi.)



Wiadomość dobra i jeszcze lepsza

 

Mniejsza o szczegóły na temat samego orderu; ważniejsze jest, kto nadał. 
A nadał Aleksander Kwaśniewski, który w 1996 r. robił w Polsce za prezydenta.

Czas przejść od dobrej wiadomości do wiadomości jeszcze lepszej.

Oto w formie listu otwartego rozdarło się grono sław polskiej nauki. Okazuje się, że nie tylko "prof. Gross na ten order zasłużył", ale że ściągnięcie mu z klapy tego orderu byłoby, ni mniej, ni więcej, tylko:
… sygnałem zagrożenia wolności badań naukowych i politycznego reglamentowania wolności słowa. Gest taki wystawiałby niedobre świadectwo polityce historycznej prowadzonej przez aktualny rząd i kompromitował Polskę nie tylko w naszych własnych oczach, ale i w oczach opinii międzynarodowej.

Kto podpisał, wie cała Polska. 
Ale kto jest kto, cała Polska wie już mniej:

Pozycję nr 1 okupuje Agata Bielik-Robson (prof. dr hab., Instytut Filozofii i Socjologii PAN - Wydział Teologii Uniwersytetu w Nottingham, Wielka Brytania).

 



Konterfekt prof. Bielik-Robson wybrał osobiście red. Wkurzak, a ja, red. naczelny, jestem pewien, że wybrał go ze względu na widoczne kwalifikacje naukowe.

Dzięki Wikipedii możemy się dowiedzieć, że Agata Bielik-Robson jest w Nottingham profesorem Studiów Żydowskich. Co do Jana Tomasza Grossa, to też wypada sobie uświadomić, że jako socjolog jest historykiem nie w jakiejś Odessie, tylko na Uniwersytecie Princeton.

 
W stosunku do kolejnego na liście Michała Bilewicza, Wikipedia wydaje się spóźniona o co najmniej jedną nominację - otóż, wbrew notatce na liście sygnatariuszy listu, Bilewicz za profesora nie biega (w Wikipedii o tym ani mru, mru). Stoi tam natomiast, że Bilewicz gdzie może, tam ściga antysemityzm platoniczny i fizyczny, że był redaktorem organów prasowych "Jidełe" i "Słowo Żydowskie" oraz jeszcze wiele rzeczy w tym gatunku.

Prof. Barbarą Engelking zajmować się nie będziemy, bo nie tylko pobiera ona pensję w Centrum Badań nad Zagładą Żydów w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN, ale w dodatku była żoną Michała Boni.

O prof. Michale Głowińskim wspomnimy tylko, że "jest jednym z dzieci uratowanych z warszawskiego getta przez Irenę Sendlerową", że jest zorientowany homoseksualnie, oraz że jest członkiem w co najmniej dwóch akademiach (Wikipedia)

Zatrudniony w Ottawie "prof. tytularny" Jan Grabowski interesuje się przede wszystkim "Rolą policji granatowej w wymordowaniu polskich Żydów, mikrohistorią Zagłady, kwestią ratowania Żydów, niemieckim i polskim systemem sądowniczym na terenach okupowanej Polski oraz stosunkami polsko-żydowskimi w okupowanej Warszawie".

Co do reszty osób podpisanych pod listem, to, po wstępnym rozpoznaniu, redakcja "Bieżących" poczuła się znudzona jednostajnością ich charakterystyk i postanowiła ograniczyć się do wyrażenia zdumienia, że nie podsunięto tego listu do podpisu Janowi Hartmanowi, też profesorowi (chyba, że przeczytał protest i schował długopis).



Wieści z kaftana (6)

 


 

Były senator, Kazimierz Kutz, dawniej Kuc:
"Na naszych oczach toczy się walka siermiężnego, starego, ponurego i smutnego nacjonalizmu jagiellońskiego z tą małą grupą oświeconych liberałów, inteligentów polskich (…)
Mam dziką przyjemność patrzeć na ten spektakl, bo ja to przecież wszystko znam z drugiej strony. Już nie muszę być w to utaplany, ale patrzę na to z zafascynowaniem, bo Polska jest fascynująca jako praojczyzna głupoty."
A my Kazia Kutza za brzydko starzejący się łeb i do kaftana (bez komentarza, bo już sam siebie skomentował).




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.